niedziela, 16 października 2016

Rozdział 6

Will tym razem pokonał odległość między ich domami w dziesięć minut. Ulice o tej porze były puste, więc bez problemu mógł rozwinąć znacznie większą prędkość. Uwielbiał naciskać pedał gazu i czuć jak szybko mknie pozostawiając wszystko inne w tyle. Zahamował dopiero przed domem. Niezdarnie odszukał klucze w kieszeni, wiedząc, że Betty z pewnością już śpi. Po cichu wszedł do domu, nie mogąc się już doczekać łóżka i rozmowy z Edem. Zdjął kurtkę i ruszył schodami, ale nim dotarł na górę usłyszał za sobą ciche chrząknięcie. Odwrócił się szybko.

Betty? Myślałem, że już spisz... – wytłumaczył się. – Zachowałbym się znacznie ciszej.

Spieszysz się gdzieś...? Chciałam z tobą porozmawiać o tym, co chcesz jutro na obiad?
Chłopak jęknął.

Pogadamy o tym rano. Padam z nóg. Wezmę szybką kąpiel i kładę się spać. I tobie też to radzę. – Pomknął do swojego pokoju, a z niego do łazienki czując jak jego ciało nie może się doczekać drobnych pieszczot. Zimny prysznic nieco ostudził jego pragnienia. Po kilkunastu minutach już leżał w łóżku, zamknięty w swojej sypialni. Wybrał numer Eda i przyłożył telefon do ucha oczekując jego głosu.

Telefon w dłoni chłopaka zawibrował nieco go tym strasząc. Szybko przesunął palcem po ekranie i przyłożył urządzenie do ucha.

W–Will? Szybko dotarłeś – powiedział zdziwiony na maksa. Aż tak bardzo chciał usłyszeć jego głos? Chwila, chwila! To znaczy, że musiał jechać bardzo szybko, a było już ciemno za oknami. – Ty głupku! – krzyknął przerażony możliwymi scenariuszami takiego działania.

Will aż odsunął telefon od ucha.

Mam nadzieję, że masz powód by się tak na mnie wydzierać – powiedział zimnym tonem nie rozumiejąc jego wybuchu złości. Przewrócił się na plecy i utkwił wzrok w suficie.

Jestem prawie pewien, że jechałeś za szybko! Ciemno na dworze, a ty wariujesz! A co jakby ktoś nagle wyskoczył na tory... znaczy ulicę? – przejęzyczył się bojąc powtórki z rozrywki w jego życiu. Może okoliczności były inne, ale wypadek był wypadkiem.

Will westchnął ciężko. A więc o to się rozchodziło. Odkąd pamiętał jeździł szybko i odkąd pamiętał nikogo zbytnio to nie obchodziło. Nawet jego samego. A teraz mężczyzna, którego znał tak krótko wykazuje wobec niego troskę, większą niż jego własny ojciec.

Przepraszam – wydusił z siebie. – Postaram się o tym myśleć gdy będę chciał następnym razem wcisnąć do oporu pedał gazu

Jest dobrze, póki rozumiesz. – Ed westchnął i uśmiechnął się usatysfakcjonowany. – Tak jak prosiłeś leżę już w łóżku. – Chłopak zastanawiał się, czego chciał jeszcze tego dnia mężczyzna. Będą przecież mogli rozmawiać każdego innego, więc dlaczego dzisiejszy był taki ważny?

– Ja też – przyznał Will i sięgnął ręką na szafkę nocną i zgasił światło tak, że w pokoju zapanowała ciemność. – Drażniłeś mnie, a ja zawsze muszę się odegrać – dodał i zamknął oczy. – A ty mi w tym pomożesz... ale najpierw chce usłyszeć twój sen... kawałek po kawałku, Ed.

Chłopak nie owijając w bawełnę, rozpoczął opowieść:


Przyszedłeś do mojego gabinetu na oddziale, ale nikogo poza nami tam nie było. Stałem tyłem do drzwi, więc nie wiedziałem, kto przyszedł. Gdy się odwróciłem to byłeś tuż za mną. Nieco się przestraszyłem. – Zachichotał dziwnie się czując opowiadając erotyczny sen. Sięgnął dłonią i zgasił światło w pokoju.

– Z pewnością wypinałeś swój tyłek. Ostatnio dość często to robisz. Oczywiście nie narzekam – dodał i uśmiechnął się lekko wyobrażając sobie tę scenę tak, jak opowiadał mu Ed. Gdy zachichotał nie mógł się powstrzymać by się nie uśmiechnąć. Uwielbiał jak tak robił. Mógłby słuchać jego chichotu cały czas.


– Nie zaprzeczę, bo to całkiem prawdopodobne. Lubię swój tyłek – podsumował blondyn i podjął na nowo opowieść. – Wtedy ni stąd ni zowąd podniosłeś mnie i posadziłeś na biurku samemu siadają na moim krześle biurowym. Wiem, że wtedy czułem zdziwienie – zamruczał do słuchawki.

Dreszcz przebiegł po ciele bruneta, gdy usłyszał tuż przy uchu pomruk Eda. Nie mógł się dłużej powstrzymać. Sięgnął wolną dłonią do jednego ze swoich sutków i zaczął się nim bawić, czując czystą przyjemność.

Brzmi coraz bardziej ciekawiej – wyszeptał,

– O tak – jęknął blondyn słysząc ten zniewalający szept. – Siedząc na tym biurku czekałem na twój ruch. Sięgnąłeś do mojego paska spodni i wolno, z moją pomocą, zdjąłeś je ze mnie. – Chłopak znów jęknął wkładając do ust palec, który polizał. Przejechał nim po swojej wrażliwej szyi i tym razem głęboko westchnął czując sensacje przebiegające przez kręgosłup.

Will słysząc jęk mężczyzny po drugiej stronie poczuł jak jego męskość powoli ponownie budzi się do życia. Zjechał swoją dłonią na swój sześciopak skrupulatnie badając każdy mięsień, wyobrażając sobie, że zamiast jego ręki czuje dłoń Eda. Jego oddech stał się głębszy.

Nawet nie masz pojęcia ile razy miałem ochotę to samo dziś zrobić... – wymruczał wodząc dłonią po swoim torsie.

Następnie szybkim ruchem rozdzieliłeś moje nogi i podziwiałeś moje blade ciało. Pewnie byłem wtedy czerwony jak pomidor. Twoje dłonie zjechały na moje uda, głaszcząc ich delikatne wnętrze.
Blondyn zdjął spodnie, w które był ubrany i przejechał dłonią po miejscach, które opisywał. Głęboki oddech wymknął się z jego ust.

Ed... nie wiem czy za pierwszym razem miałbym cierpliwość by cię tam dotykać. Przejechałbym gorącymi ustami po wewnętrznej stronie twoich ud, wsłuchując się w niezwykłe jęki, jakie z siebie byś wydawał. Lekko przegryzałbym twoją skórę, a gdy by się zaczerwieniła łagodziłbym ból moim wprawnym językiem.

Will zsunął ręce niżej lekko rozchylając jedną nogę, by móc przejechać dłonią po biodrze. Gdy sunął nią w dół począwszy od wystającej lekko kości po wnętrze uda musnął przez przypadek kciukiem swój wrażliwy członek, co spowodowało, że niski jęk, lekko zachrypnięty wydostał się z jego ust.

O rany! – wysoki pisk wymknął się z ust Eda, ale opowiadał dalej: – Potem pociągnąłeś mnie tak, że wpadłem wprost w twoje ramiona. Niecierpliwie przejechałeś ustami po mojej wrażliwej szyi. Twoje wysiłki zostały nagrodzone moim głośnym jękiem. – Blondyn nie mówił, on już sapał i skomlił na przemian. – Uniosłeś mój nagi tyłek tak, byś mógł rozpiąć własne spodnie. Jedna ręką powędrowała do mojego wejścia, a druga zniknęła pod moją koszulką.

Ed... – Brunet wyszeptał jego imię jakby ten przy nim był. Jakby to on go dotykał.– Wystarczy... powiedz mi teraz, co robisz... – wrócił dłonią do swojej klatki piersiowej znów pocierając na przemian każdy z sutków. – Masz coś na sobie? – zapytał chcąc wyobrazić sobie Eda, który zapewne tak jak i on dogadzał sobie, co dało się słyszeć po odgłosach jakie dochodziły do Willa z drugiej strony słuchawki. Były tak podniecające i na tyle głośne, że mężczyzna miał wrażenie, że Ed jest tu przy nim. Nie mógł powstrzymać się od kolejnego jęku, gdy zacisnął palce mocniej podrażniając sutek.

N–nie. Jestem nagi – stęknął cichutko jasnowłosy chłopak. – Pieszczę swoje sutki... k–które są już twarde i cholernie wrażliwe! – syknął, gdy ścisnął jeden z nich. Słysząc Willa przez słuchawkę telefonu nie mógł nic poradzić na coraz silniejsze podniecenie, jakie czuł.

Ja też – wymruczał mężczyzna w odpowiedzi. – Chciałbym być tam z tobą Ed – wymówił jego imię przeciągle i znów powrócił do swoich bioder. Jego dłoń podświadomie kierowała się w stronę jego męskości, ale przedłużał ten moment jak najdłużej. – Mógłbym wtedy położyć się na tobie, otrzeć nasze biodra o siebie. Zdajesz sobie sprawę, jakie... – zamruczał przeciągle gdy jego dłoń w końcu dotknęła jego członka –  jakie to przyjemne? – wyszeptał. Jego głos drgał, a oddech stał się nierówny, jęknął głośno zaciskając mocniej dłoń.

Liczę, że... – Chłopak zjechał dłonią na swoje uda. – Wszystko mi pokażesz z biegiem czasu. – Dłoń do tej pory znajdująca się na udach powoli sunęła do góry. Aby zrobić to, co chciał musiał wstać i uklęknąć. Wypiął swoje nagie pośladki najmocniej jak pozwalał mu kręgosłup i sam w siebie włożył palec jęcząc bezwstydzie.

Jezu Ed....– Will wsłuchując się w głośne i spazmatyczne jęki chłopaka zaczął poruszać dłonią w górę i w dół najpierw powoli. – Brzmisz tak podniecająco. – Musiał na chwilę odłożyć telefon na bok by drugą ręką sięgnąć do swoich jąder. Wsłuchując się w jęki chłopaka, w którym zaczął się zadurzać i który podniecał go jak nikt inny dotąd było mu tak cholernie dobrze. Zaczął poruszać biodrami, co chwila jęcząc spazmatycznie, nie przejmując się tym, ze Betty mogłaby go usłyszeć.

Ach, Will! – Blondyn poruszał swoim palcem coraz szybciej w międzyczasie dodając pozostałe dwa. Z trzema palcami w wejściu prawie krzyknął, gdy dotarł do swojej prostaty. Był zmuszony położyć telefon na poduszce, lecz chwilę potem ułożył obok głowę wyginając się tak, że prawie leżąc był w stanie nadal pieprzyć się palcami. Głęboki głos Willa pełny pożądania i napięcia pobudzał go jeszcze bardziej. Drugą ręką chwycił za sączący się członek i zaczął poruszać dłonią w rytm palców w jego tyłku. – Will! Ja już prawie dochodzę! – zakwilił głęboko, starając się zdusić głośne jęki, jakie chciały uciec mu z ust.

Ja... – Will przyspieszył ruchy dłonią czując jak jego ciało powoli wygina się lekko w łuk szykując się na ostatnie targnięcie przez spazm rozkoszy – Ed... ja też....

Poczuł jak na jego ciało napiera kolejna fala gorąca coraz bardziej odczuwalna im bliżej było mu do końca. Zacisnął dłonie mocniej, powieki również. Wsłuchiwał się w jęki blondyna, które pomagały mu dojść. Po chwili całe jego ciało znieruchomiało a fala rozkoszy zalała jego ciało, tak samo jak ciepła sperma jego dłoń.

Ed! – ni to krzyknął ni to wysapał ogłaszając tym samym swój finisz. Jego klatka piersiowa unosiła się jak oszalała, serce biło w rekordowym tempie, a ciało powoli odzyskiwało zdolność ruchu, sparaliżowane rozkoszą.

Blondyn poruszał swymi biodrami w takt stymulowania członka. Coraz bardziej i coraz głębiej nabijał się we własne palce. Jego oddech stał się lekko świszczący, gdy tarcie, jakie sam sobie fundował ocierając o materac zaczynało mu bardzo skutecznie drażnić sutki. Nie mogąc wytrzymać dłużej, w akompaniamencie krzyków i sapnięć Willa dochodzących ze słuchawki jego telefonu, Ed doszedł, mocno i obficie. Siła orgazmu wyrwała z jego ust całe powietrze, a on sam zdołał tylko wysapać głębokim pomrukiem jedno słowo:

Will!

Po dosłownie zapierającym dech w piersiach szczytowaniu, jasnowłosy chłopak na nowo uczył się oddychać.
Will oblizał swoją dłoń palec po palcu, mrucząc przy tym z zadowolenia, że w końcu pragnienie, które nękało go od początku dnia zostało zniwelowane. Na jego usta wypełzł błogi uśmiech, a gdy odnalazł w pościeli telefon i przyłożył go do ucha nie mógł powstrzymać się od westchnięcia.

Dziękuje, że zechciałeś to przeżyć razem ze mną – szepnął zrelaksowanym i seksownym głosem mrucząc przeciągle do słuchawki, gdy przeciągnął się na łóżku by rozluźnić swoje ciało. Ciągle słyszał w swojej głowie krzyki rozkoszy Eda, jego własne imię wymawiane z taką czułością i z takim pragnieniem.

Tak, to było coś niesamowitego. - Ed nadal sapał starając się przywrócić normalną szybkość oddechów. – Zastanawia mnie jedno – zamyślił się masując bolący kręgosłup. Nadal słyszał w uszach ten seksowny krzyk układający się w jego imię. A teraz po orgazmie, głos Willa potrafił pobudzić każdego, dlatego Ed cieszył się, że jest już po jednym. Może jest prawiczkiem, ale jego ciało znało, co to rozkosz.

Co takiego Edwardzie? – zapytał zmysłowo i usiadł rozglądając się za bokserkami, by je na siebie założyć gdyby Betty chciała wpaść rano do pokoju. Gdy je znalazł ramieniem przytrzymał telefon przy uchu i naciągnął je na siebie. Potem znów położył się na łóżku i przykrył kołdrą biodra, zamykając oczy.

Dlaczego ja? – Blondyn był tego ciekaw. Spojrzał w dół i zobaczył prześcieradło w jasnych, jednoznacznych plamach. Zaklął cicho i jednym płynnym ruchem zdjął je i przy okazji się nim wytarł. Poszedł do łazienki by zanieść je do kosza na brudy i wrócił do pokoju. Chwycił leżące o dziwo na lampce spodnie i ubrał je kładąc chwilowo telefon na szafce.

Will przez chwilę zastanawiał się sam nad tym pytaniem. Nigdy sobie go nie zadał, bo niby, po co miał kłopotać sobie nim głowę. Ed mu się podobał, był inteligentny, inny niż inni, których dotąd spotkał, miał to, czego jemu brakowało... pasję, niewinność. Wziął głęboki wdech i utkwił wzrok w suficie.

Jest w tobie coś co sprawia, że chce cię mieć przy sobie Edwardzie – wyszeptał. – Czasami ktoś wpada do twojej głowy i nie możesz go z niej wyrzucić... tak jest z tobą. Tkwisz w moich myślach od momentu, gdy zobaczyłem cię w kawiarni... Zdumiewające jest to, że poznaliśmy się wczoraj po południu, a dziś już czuje jakbym znał cię od dawna.

Tak, bo jak ktoś mnie pozna to nie może już beze mnie żyć! – Edward zachichotał czując jak rozpiera go wewnętrzna radość. – Ja uważam, że ty jesteś człowiekiem, który zbyt długo musiał udawać. Chcę byś miał w kimś oparcie. Jesteś wielkoduszny i to nic, że masz powód by to robić, liczy się sam gest, Williamie. – Po tych słowach Ed poczuł jak jego policzki zaczynają płonąć, gdy dotarł do niego sens własnych słów. Rzeczywiście, najpierw mówił, potem myślał.
Will milczał przez chwilę przetwarzając słowa, które usłyszał z ust chłopaka.

Czy naprawdę sprawiam wrażenie kogoś tak stłamszonego? – zapytał przypominając sobie słowa Betty, które brzmiały bardzo podobnie jak słowa Eda.

Nie, nic z tych rzeczy. Wybacz, jeśli uraziły cię moje słowa! – wykrzyknął przerażony, że mógł wszystko zniszczyć. – Przepraszam, mam za długi język i gadam, co mi ślina na niego przyniesie. - Ed zaczął panikować. Ile to razy przez swoją szczerość ranił ludzi, który koniec końców zaczęli go nienawidzić i życzyć jak najgorzej. – Proszę, myśl o mnie, co chcesz, tylko proszę, nie nienawidź mnie. – Panika była coraz bardziej słyszalna w jego głosie. Gdyby to był każdy inny niż Will to by się nie przejął, ale to właśnie o Willa chodziło. Nie wybaczyłby sobie gdyby zranił mężczyznę. Słowa mają wielką moc

Ed... – Brunet zmarszczył lekko brwi starając się się uspokoić chłopaka. – Nie pomyślałem nic z tych rzeczy. Nie panikuj – szepnął uspokajająco lekko zaniepokojony tym wybuchem.

Nie nienawidzisz mnie? – chłopak zapytał szeptem nadal niepewny. Objął się wolnym ramieniem i zwinął w kłębek na łóżku. Pociągnął kołdrę aż pod samą szyję. Przy uchu nadal trzymał telefon. – Przepraszam – szepnął cicho. – Nie miałem prawa cię oceniać. Naprawdę mi przykro, Will. Przepraszam.

Edwardzie, jeśli w tej chwili nie przestaniesz mnie przepraszać to wsiądę do auta w tym co mam na sobie i będę w dziesięć minut żeby cię doprowadzić do porządku. – Jego głos brzmiał jak groźba tyle. że było w niej więcej rozbawienia i zmysłowego tonu niż jakiejkolwiek złości. – A wtedy nawet obecność twojej mamy cię nie uratuje przed krzyczeniem mojego imienia... to byłby już trzeci raz dzisiaj – zaśmiał się lekko, przewracając na brzuch.

Ani mi się waż! Nie będziesz po nocy jechał jak wariat. – Edward ofuknął jego pomysł jak nadąsana kotka. – I przestań mówić takie rzeczy, bo na kolejny orgazm nie mam siły – wyznał w duchu pragnąc dotknąć właśnie teraz gorącego i nagiego ciała Willa. Zastanawiał się jak ten wygląda nago i jaki ma odcień skóry.

Ja chyba tez nie... chociaż – zastanowił się i westchnął, gdy jego ręka natrafiła na mokrą plamę na prześcieradle. – Powinienem zmienić prześcieradło, ale wszystkie są w pokoju, w którym śpi Betty... chyba zrobię to rano. Nie mam ochoty słuchać jej wywodu na temat ile to już ich zużyłem – westchnął ponownie i odsunął się bardziej na brzeg łóżka, wciąż błądząc myślami po wydarzeniach z dzisiejszego dnia.

Ja już to zrobiłem. – Blondyn zaśmiał się. - Znaczy nie zmieniłem, bo czyste są na dole w składziku, ale chociaż zdjąłem te brudne. Często się zadowalasz? Ile razy myśląc o mnie? – Ed nawet nie wiedział skąd u niego ta śmiałość. Nawet teraz jego niewinność wychodziła na wierzch. Poczuł głębokie zawstydzenie. – Ile razy można się rumienić w ciągu jednej rozmowy? – mruknął jakby do siebie.

A mówimy tu o przeciętnym człowieku czy o tobie? – zaśmiał się słysząc jego pytanie, po czym odchrząknął i postanowił odpowiedzieć na to, które zadał wcześniej. – Raz gdy wróciłem do domu z naszego pierwszego spotkania, drugi raz dziś rano... no i przed chwilą – wyliczył znów zmieniając pozycje na łóżku. – Wolę seks i mam nadzieje ze kiedyś zaufasz mi na tyle bym mógł się zagłębić w twoim ciepłym wnętrzu – wymruczał wyobrażając sobie jak ciasny i gorący musi być Ed.

– W–W–Will! – Blondyn zająknął się, a jego twarz jakby płonęła. – W t–twoich ustach brzmi to cholernie lubieżnie – sapnął cicho wyobrażając sobie uczucie bycia wypełnionym. – Aż robię się mokry – jęknął cichutko. – Najwyższy czas już iść spać, Will. Zanim kompletnie mnie rozbudzisz.


To teraz, gdy mi mówisz ze robisz się mokry? Ed ja nie wiem co ty ze mną wyprawiasz – westchnął. – Cholera Ed... – wyszeptał zdając sobie sprawę, że znów będzie miał problemy ze snem.

Twoja wina, że musiałem to powiedzieć. A to, że zadowalałem się palcami niedawno wcale nie pomaga by moje wejście było suche – powiedział konwersacyjnym tonem specjalnie drażniąc Willa. Był ciekaw jak bardzo ten go pożąda.

Willowi przed oczami stanął obraz Eda zabawiającego się w ten sposób. Wiedział, jaką musiał przyjąć pozycję i musiał się porządnie skupić by jego myśli nie uciekły na zgubny tor.

Ed... wiesz, co robię żeby partner był suchy? – Nie da się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. O nie. – Wsuwam w niego język. Zdążyłeś się już przekonać jaki jest sprawny... Poruszam nim... jest gorący i wilgotny, ale świetnie się do tego nadaje

O cholera. Dobra, wygrałeś! Masz większe doświadczenie, więc oddaje ci swoje zwycięstwo i może niedługo i tyłek – powiedział zmysłowo przyciągając litery na ostatnich słowach. Może przegrał bitwę, ale nie wojnę.

Już się nie mogę doczekać – zamruczał i zaczął żałować, że nie został u Eda na noc. Mogliby leżeć teraz koło siebie drażniąc się nawzajem i sprawdzać cierpliwość tego drugiego.

W takim razie miłych snów Edwardzie – szepnął.

Miłych snów Will – odpowiedział blondyn.

Z minuty na minutę lubił tego mężczyznę coraz bardziej. Przyłapał się na myśli, że mógł poprosić by ten został. Świetnie by było zasnąć i obudzić się w silnych i gorących ramionach. A Will należał do raczej tych gorących mężczyzn.

Brunet odsunął telefon od ucha i rozłączył się. Jeszcze przez chwile spoglądał na ekran, po czym odłożył telefon na drugą poduszkę. Był po raz pierwszy od dłuższego czasu w znakomitym humorze. Znajomość z Edem, chociaż jak na razie krótka coraz bardziej go wciągała. Jego myśli wirowały tylko wokół niego. Will uznał to za jakieś szaleństwo. Uśmiechnął się się błogo i zamknął oczy, zastanawiając się, kiedy po raz kolejny spotka Eda i czy będzie to wkrótce czy dopiero za jakiś czas.
Chwile potem już zasnął tym razem spokojnym i głębokim snem.

Blondyn odłożył swój telefon na szafkę nocną z szerokim uśmiechem na twarzy.

William Collins – szepnął cicho i zachichotał. Od jakiegoś czasu jedyną rzeczą, o jakiej mógł myśleć to było jego spotkanie z tym niebieskookim przystojniakiem. Uśmiechnął się jeszcze do siebie i zamknął oczy. Chwilę potem już spał.