Will
tym razem pokonał odległość między ich domami w dziesięć
minut. Ulice o tej porze były puste, więc bez problemu mógł
rozwinąć znacznie większą prędkość. Uwielbiał naciskać pedał
gazu i czuć jak szybko mknie pozostawiając wszystko inne w tyle.
Zahamował dopiero przed domem. Niezdarnie odszukał klucze w
kieszeni, wiedząc, że Betty z pewnością już śpi. Po cichu
wszedł do domu, nie mogąc się już doczekać łóżka i rozmowy z
Edem. Zdjął kurtkę i ruszył schodami, ale nim dotarł na górę
usłyszał za sobą ciche chrząknięcie. Odwrócił się szybko.
– Betty?
Myślałem, że już spisz... – wytłumaczył się. – Zachowałbym
się znacznie ciszej.
– Spieszysz
się gdzieś...? Chciałam z tobą porozmawiać o tym, co chcesz jutro
na obiad?
Chłopak
jęknął.
– Pogadamy
o tym rano. Padam z nóg. Wezmę szybką kąpiel i kładę się spać.
I tobie też to radzę. – Pomknął do swojego pokoju, a z niego do
łazienki czując jak jego ciało nie może się doczekać drobnych
pieszczot. Zimny prysznic nieco ostudził jego pragnienia. Po
kilkunastu minutach już leżał w łóżku, zamknięty w swojej
sypialni. Wybrał numer Eda i przyłożył telefon do ucha oczekując
jego głosu.
Telefon
w dłoni chłopaka zawibrował nieco go tym strasząc. Szybko
przesunął palcem po ekranie i przyłożył urządzenie do ucha.
– W–Will?
Szybko dotarłeś – powiedział zdziwiony na maksa. Aż tak bardzo
chciał usłyszeć jego głos? Chwila, chwila! To znaczy, że musiał
jechać bardzo szybko, a było już ciemno za oknami. – Ty głupku!
– krzyknął przerażony możliwymi scenariuszami takiego
działania.
Will
aż odsunął telefon od ucha.
– Mam
nadzieję, że masz powód by się tak na mnie wydzierać –
powiedział zimnym tonem nie rozumiejąc jego wybuchu złości.
Przewrócił się na plecy i utkwił wzrok w suficie.
– Jestem
prawie pewien, że jechałeś za szybko! Ciemno na dworze, a ty
wariujesz! A co jakby ktoś nagle wyskoczył na tory... znaczy ulicę?
– przejęzyczył się bojąc powtórki z rozrywki w jego życiu.
Może okoliczności były inne, ale wypadek był wypadkiem.
Will
westchnął ciężko. A więc o to się rozchodziło. Odkąd pamiętał
jeździł szybko i odkąd pamiętał nikogo zbytnio to nie
obchodziło. Nawet jego samego. A teraz mężczyzna, którego znał
tak krótko wykazuje wobec niego troskę, większą niż jego
własny ojciec.
– Przepraszam
– wydusił z siebie. – Postaram się o tym myśleć gdy będę
chciał następnym razem wcisnąć do oporu pedał gazu
– Jest
dobrze, póki rozumiesz. – Ed westchnął i uśmiechnął się
usatysfakcjonowany. – Tak jak prosiłeś leżę już w łóżku. –
Chłopak zastanawiał się, czego chciał jeszcze tego dnia
mężczyzna. Będą przecież mogli rozmawiać każdego innego, więc
dlaczego dzisiejszy był taki ważny?
– Ja też – przyznał Will i sięgnął ręką na szafkę nocną i zgasił światło tak, że w pokoju zapanowała ciemność. – Drażniłeś mnie, a ja zawsze muszę się odegrać – dodał i zamknął oczy. – A ty mi w tym pomożesz... ale najpierw chce usłyszeć twój sen... kawałek po kawałku, Ed.
Chłopak nie owijając w bawełnę, rozpoczął opowieść:
– Ja też – przyznał Will i sięgnął ręką na szafkę nocną i zgasił światło tak, że w pokoju zapanowała ciemność. – Drażniłeś mnie, a ja zawsze muszę się odegrać – dodał i zamknął oczy. – A ty mi w tym pomożesz... ale najpierw chce usłyszeć twój sen... kawałek po kawałku, Ed.
Chłopak nie owijając w bawełnę, rozpoczął opowieść:
– Przyszedłeś
do mojego gabinetu na oddziale, ale nikogo poza nami tam nie było.
Stałem tyłem do drzwi, więc nie wiedziałem, kto przyszedł. Gdy
się odwróciłem to byłeś tuż za mną. Nieco się przestraszyłem.
– Zachichotał dziwnie się czując opowiadając erotyczny sen.
Sięgnął dłonią i zgasił światło w pokoju.
– Z pewnością wypinałeś swój tyłek. Ostatnio dość często to robisz. Oczywiście nie narzekam – dodał i uśmiechnął się lekko wyobrażając sobie tę scenę tak, jak opowiadał mu Ed. Gdy zachichotał nie mógł się powstrzymać by się nie uśmiechnąć. Uwielbiał jak tak robił. Mógłby słuchać jego chichotu cały czas.
– Nie zaprzeczę, bo to całkiem prawdopodobne. Lubię swój tyłek – podsumował blondyn i podjął na nowo opowieść. – Wtedy ni stąd ni zowąd podniosłeś mnie i posadziłeś na biurku samemu siadają na moim krześle biurowym. Wiem, że wtedy czułem zdziwienie – zamruczał do słuchawki.
Dreszcz przebiegł po ciele bruneta, gdy usłyszał tuż przy uchu pomruk Eda. Nie mógł się dłużej powstrzymać. Sięgnął wolną dłonią do jednego ze swoich sutków i zaczął się nim bawić, czując czystą przyjemność.
– Z pewnością wypinałeś swój tyłek. Ostatnio dość często to robisz. Oczywiście nie narzekam – dodał i uśmiechnął się lekko wyobrażając sobie tę scenę tak, jak opowiadał mu Ed. Gdy zachichotał nie mógł się powstrzymać by się nie uśmiechnąć. Uwielbiał jak tak robił. Mógłby słuchać jego chichotu cały czas.
– Nie zaprzeczę, bo to całkiem prawdopodobne. Lubię swój tyłek – podsumował blondyn i podjął na nowo opowieść. – Wtedy ni stąd ni zowąd podniosłeś mnie i posadziłeś na biurku samemu siadają na moim krześle biurowym. Wiem, że wtedy czułem zdziwienie – zamruczał do słuchawki.
Dreszcz przebiegł po ciele bruneta, gdy usłyszał tuż przy uchu pomruk Eda. Nie mógł się dłużej powstrzymać. Sięgnął wolną dłonią do jednego ze swoich sutków i zaczął się nim bawić, czując czystą przyjemność.
– Brzmi
coraz bardziej ciekawiej – wyszeptał,
– O tak – jęknął blondyn słysząc ten zniewalający szept. – Siedząc na tym biurku czekałem na twój ruch. Sięgnąłeś do mojego paska spodni i wolno, z moją pomocą, zdjąłeś je ze mnie. – Chłopak znów jęknął wkładając do ust palec, który polizał. Przejechał nim po swojej wrażliwej szyi i tym razem głęboko westchnął czując sensacje przebiegające przez kręgosłup.
– O tak – jęknął blondyn słysząc ten zniewalający szept. – Siedząc na tym biurku czekałem na twój ruch. Sięgnąłeś do mojego paska spodni i wolno, z moją pomocą, zdjąłeś je ze mnie. – Chłopak znów jęknął wkładając do ust palec, który polizał. Przejechał nim po swojej wrażliwej szyi i tym razem głęboko westchnął czując sensacje przebiegające przez kręgosłup.
Will słysząc jęk mężczyzny po
drugiej stronie poczuł jak jego męskość powoli ponownie budzi się
do życia. Zjechał swoją dłonią na swój sześciopak skrupulatnie
badając każdy mięsień, wyobrażając sobie, że zamiast jego ręki
czuje dłoń Eda. Jego oddech stał się głębszy.
– Nawet
nie masz pojęcia ile razy miałem ochotę to samo dziś zrobić... –
wymruczał wodząc dłonią po swoim torsie.
– Następnie
szybkim ruchem rozdzieliłeś moje nogi i podziwiałeś moje blade
ciało. Pewnie byłem wtedy czerwony jak pomidor. Twoje dłonie
zjechały na moje uda, głaszcząc ich delikatne wnętrze.
Blondyn
zdjął spodnie, w które był ubrany i przejechał dłonią po
miejscach, które opisywał. Głęboki oddech wymknął się z jego
ust.
– Ed...
nie wiem czy za pierwszym razem miałbym cierpliwość by cię tam
dotykać. Przejechałbym gorącymi ustami po wewnętrznej stronie
twoich ud, wsłuchując się w niezwykłe jęki, jakie z siebie byś
wydawał. Lekko przegryzałbym twoją skórę, a gdy by się
zaczerwieniła łagodziłbym ból moim wprawnym językiem.
Will
zsunął ręce niżej lekko rozchylając jedną nogę, by móc
przejechać dłonią po biodrze. Gdy sunął nią w dół począwszy
od wystającej lekko kości po wnętrze uda musnął przez przypadek
kciukiem swój wrażliwy członek, co spowodowało, że niski jęk,
lekko zachrypnięty wydostał się z jego ust.
– O
rany! – wysoki pisk wymknął się z ust Eda, ale opowiadał dalej:
– Potem pociągnąłeś mnie tak, że wpadłem wprost w twoje
ramiona. Niecierpliwie przejechałeś ustami po mojej wrażliwej
szyi. Twoje wysiłki zostały nagrodzone moim głośnym jękiem. –
Blondyn nie mówił, on już sapał i skomlił na przemian. –
Uniosłeś mój nagi tyłek tak, byś mógł rozpiąć własne
spodnie. Jedna ręką powędrowała do mojego wejścia, a druga
zniknęła pod moją koszulką.
– Ed...
– Brunet wyszeptał jego imię jakby ten przy nim był. Jakby to on
go dotykał.– Wystarczy... powiedz mi teraz, co robisz... –
wrócił dłonią do swojej klatki piersiowej znów pocierając na
przemian każdy z sutków. – Masz coś na sobie? – zapytał chcąc
wyobrazić sobie Eda, który zapewne tak jak i on dogadzał sobie, co
dało się słyszeć po odgłosach jakie dochodziły do Willa z
drugiej strony słuchawki. Były tak podniecające i na tyle głośne,
że mężczyzna miał wrażenie, że Ed jest tu przy nim. Nie mógł
powstrzymać się od kolejnego jęku, gdy zacisnął palce mocniej
podrażniając sutek.
– N–nie.
Jestem nagi – stęknął cichutko jasnowłosy chłopak. –
Pieszczę swoje sutki... k–które są już twarde i cholernie
wrażliwe! – syknął, gdy ścisnął jeden z nich. Słysząc Willa
przez słuchawkę telefonu nie mógł nic poradzić na coraz
silniejsze podniecenie, jakie czuł.
– Ja
też – wymruczał mężczyzna w odpowiedzi. – Chciałbym być tam
z tobą Ed – wymówił jego imię przeciągle i znów powrócił do
swoich bioder. Jego dłoń podświadomie kierowała się w stronę
jego męskości, ale przedłużał ten moment jak najdłużej. –
Mógłbym wtedy położyć się na tobie, otrzeć nasze biodra o
siebie. Zdajesz sobie sprawę, jakie... – zamruczał przeciągle
gdy jego dłoń w końcu dotknęła jego członka – jakie to
przyjemne? – wyszeptał. Jego głos drgał, a oddech stał się
nierówny, jęknął głośno zaciskając mocniej dłoń.
– Liczę,
że... – Chłopak zjechał dłonią na swoje uda. – Wszystko mi
pokażesz z biegiem czasu. – Dłoń do tej pory znajdująca się na
udach powoli sunęła do góry. Aby zrobić to, co chciał musiał
wstać i uklęknąć. Wypiął swoje nagie pośladki najmocniej jak
pozwalał mu kręgosłup i sam w siebie włożył palec jęcząc
bezwstydzie.
– Jezu
Ed....– Will wsłuchując się w głośne i spazmatyczne jęki
chłopaka zaczął poruszać dłonią w górę i w dół najpierw
powoli. – Brzmisz tak podniecająco. – Musiał na chwilę odłożyć
telefon na bok by drugą ręką sięgnąć do swoich jąder.
Wsłuchując się w jęki chłopaka, w którym zaczął się zadurzać
i który podniecał go jak nikt inny dotąd było mu tak cholernie
dobrze. Zaczął poruszać biodrami, co chwila jęcząc
spazmatycznie, nie przejmując się tym, ze Betty mogłaby go
usłyszeć.
– Ach,
Will! – Blondyn poruszał swoim palcem coraz szybciej w
międzyczasie dodając pozostałe dwa. Z trzema palcami w wejściu
prawie krzyknął, gdy dotarł do swojej prostaty. Był zmuszony
położyć telefon na poduszce, lecz chwilę potem ułożył obok
głowę wyginając się tak, że prawie leżąc był w stanie nadal
pieprzyć się palcami. Głęboki głos Willa pełny pożądania i
napięcia pobudzał go jeszcze bardziej. Drugą ręką chwycił za
sączący się członek i zaczął poruszać dłonią w rytm palców
w jego tyłku. – Will! Ja już prawie dochodzę! – zakwilił
głęboko, starając się zdusić głośne jęki, jakie chciały uciec
mu z ust.
– Ja...
– Will przyspieszył ruchy dłonią czując jak jego ciało powoli
wygina się lekko w łuk szykując się na ostatnie targnięcie przez
spazm rozkoszy – Ed... ja też....
Poczuł
jak na jego ciało napiera kolejna fala gorąca coraz bardziej
odczuwalna im bliżej było mu do końca. Zacisnął dłonie mocniej,
powieki również. Wsłuchiwał się w jęki blondyna, które
pomagały mu dojść. Po chwili całe jego ciało znieruchomiało a
fala rozkoszy zalała jego ciało, tak samo jak ciepła sperma jego
dłoń.
– Ed!
– ni to krzyknął ni to wysapał ogłaszając tym samym swój
finisz. Jego klatka piersiowa unosiła się jak oszalała, serce biło
w rekordowym tempie, a ciało powoli odzyskiwało zdolność ruchu,
sparaliżowane rozkoszą.
Blondyn
poruszał swymi biodrami w takt stymulowania członka. Coraz bardziej
i coraz głębiej nabijał się we własne palce. Jego oddech stał
się lekko świszczący, gdy tarcie, jakie sam sobie fundował
ocierając o materac zaczynało mu bardzo skutecznie drażnić sutki.
Nie mogąc wytrzymać dłużej, w akompaniamencie krzyków i sapnięć
Willa dochodzących ze słuchawki jego telefonu, Ed doszedł, mocno i
obficie. Siła orgazmu wyrwała z jego ust całe powietrze, a on sam
zdołał tylko wysapać głębokim pomrukiem jedno słowo:
– Will!
Po
dosłownie zapierającym dech w piersiach szczytowaniu, jasnowłosy
chłopak na nowo uczył się oddychać.
Will oblizał swoją dłoń palec po palcu, mrucząc przy tym z zadowolenia, że w końcu pragnienie, które nękało go od początku dnia zostało zniwelowane. Na jego usta wypełzł błogi uśmiech, a gdy odnalazł w pościeli telefon i przyłożył go do ucha nie mógł powstrzymać się od westchnięcia.
Will oblizał swoją dłoń palec po palcu, mrucząc przy tym z zadowolenia, że w końcu pragnienie, które nękało go od początku dnia zostało zniwelowane. Na jego usta wypełzł błogi uśmiech, a gdy odnalazł w pościeli telefon i przyłożył go do ucha nie mógł powstrzymać się od westchnięcia.
– Dziękuje,
że zechciałeś to przeżyć razem ze mną – szepnął
zrelaksowanym i seksownym głosem mrucząc przeciągle do słuchawki,
gdy przeciągnął się na łóżku by rozluźnić swoje ciało.
Ciągle słyszał w swojej głowie krzyki rozkoszy Eda, jego własne
imię wymawiane z taką czułością i z takim pragnieniem.
– Tak,
to było coś niesamowitego. - Ed nadal sapał starając się
przywrócić normalną szybkość oddechów. – Zastanawia mnie
jedno – zamyślił się masując bolący kręgosłup. Nadal słyszał
w uszach ten seksowny krzyk układający się w jego imię. A teraz
po orgazmie, głos Willa potrafił pobudzić każdego, dlatego Ed
cieszył się, że jest już po jednym. Może jest prawiczkiem, ale
jego ciało znało, co to rozkosz.
– Co
takiego Edwardzie? – zapytał zmysłowo i usiadł rozglądając się
za bokserkami, by je na siebie założyć gdyby Betty chciała wpaść
rano do pokoju. Gdy je znalazł ramieniem przytrzymał telefon przy
uchu i naciągnął je na siebie. Potem znów położył się na
łóżku i przykrył kołdrą biodra, zamykając oczy.
– Dlaczego
ja? – Blondyn był tego ciekaw. Spojrzał w dół i zobaczył
prześcieradło w jasnych, jednoznacznych plamach. Zaklął cicho i
jednym płynnym ruchem zdjął je i przy okazji się nim wytarł.
Poszedł do łazienki by zanieść je do kosza na brudy i wrócił do
pokoju. Chwycił leżące o dziwo na lampce spodnie i ubrał je
kładąc chwilowo telefon na szafce.
Will
przez chwilę zastanawiał się sam nad tym pytaniem. Nigdy sobie go
nie zadał, bo niby, po co miał kłopotać sobie nim głowę. Ed mu
się podobał, był inteligentny, inny niż inni, których dotąd
spotkał, miał to, czego jemu brakowało... pasję, niewinność.
Wziął głęboki wdech i utkwił wzrok w suficie.
– Jest
w tobie coś co sprawia, że chce cię mieć przy sobie Edwardzie –
wyszeptał. – Czasami ktoś wpada do twojej głowy i nie możesz go
z niej wyrzucić... tak jest z tobą. Tkwisz w moich myślach od
momentu, gdy zobaczyłem cię w kawiarni... Zdumiewające jest to, że
poznaliśmy się wczoraj po południu, a dziś już czuje jakbym znał
cię od dawna.
– Tak,
bo jak ktoś mnie pozna to nie może już beze mnie żyć! – Edward
zachichotał czując jak rozpiera go wewnętrzna radość. – Ja
uważam, że ty jesteś człowiekiem, który zbyt długo musiał
udawać. Chcę byś miał w kimś oparcie. Jesteś wielkoduszny i to
nic, że masz powód by to robić, liczy się sam gest, Williamie. –
Po tych słowach Ed poczuł jak jego policzki zaczynają płonąć,
gdy dotarł do niego sens własnych słów. Rzeczywiście, najpierw
mówił, potem myślał.
Will milczał przez chwilę przetwarzając słowa, które usłyszał z ust chłopaka.
Will milczał przez chwilę przetwarzając słowa, które usłyszał z ust chłopaka.
– Czy
naprawdę sprawiam wrażenie kogoś tak stłamszonego? – zapytał
przypominając sobie słowa Betty, które brzmiały bardzo podobnie
jak słowa Eda.
– Nie,
nic z tych rzeczy. Wybacz, jeśli uraziły cię moje słowa! –
wykrzyknął przerażony, że mógł wszystko zniszczyć. –
Przepraszam, mam za długi język i gadam, co mi ślina na niego
przyniesie. - Ed zaczął panikować. Ile to razy przez swoją
szczerość ranił ludzi, który koniec końców zaczęli go
nienawidzić i życzyć jak najgorzej. – Proszę, myśl o mnie, co
chcesz, tylko proszę, nie nienawidź mnie. – Panika była coraz
bardziej słyszalna w jego głosie. Gdyby to był każdy inny niż
Will to by się nie przejął, ale to właśnie o Willa chodziło.
Nie wybaczyłby sobie gdyby zranił mężczyznę. Słowa mają wielką
moc
– Ed...
– Brunet zmarszczył lekko brwi starając się się uspokoić
chłopaka. – Nie pomyślałem nic z tych rzeczy. Nie panikuj –
szepnął uspokajająco lekko zaniepokojony tym wybuchem.
– Nie
nienawidzisz mnie? – chłopak zapytał szeptem nadal niepewny.
Objął się wolnym ramieniem i zwinął w kłębek na łóżku.
Pociągnął kołdrę aż pod samą szyję. Przy uchu nadal trzymał
telefon. – Przepraszam – szepnął cicho. – Nie miałem prawa
cię oceniać. Naprawdę mi przykro, Will. Przepraszam.
– Edwardzie,
jeśli w tej chwili nie przestaniesz mnie przepraszać to wsiądę do
auta w tym co mam na sobie i będę w dziesięć minut żeby cię
doprowadzić do porządku. – Jego głos brzmiał jak groźba tyle.
że było w niej więcej rozbawienia i zmysłowego tonu niż
jakiejkolwiek złości. – A wtedy nawet obecność twojej mamy cię
nie uratuje przed krzyczeniem mojego imienia... to byłby już trzeci
raz dzisiaj – zaśmiał się lekko, przewracając na brzuch.
– Ani
mi się waż! Nie będziesz po nocy jechał jak wariat. – Edward
ofuknął jego pomysł jak nadąsana kotka. – I przestań mówić
takie rzeczy, bo na kolejny orgazm nie mam siły – wyznał w duchu
pragnąc dotknąć właśnie teraz gorącego i nagiego ciała Willa.
Zastanawiał się jak ten wygląda nago i jaki ma odcień skóry.
– Ja
chyba tez nie... chociaż – zastanowił się i westchnął, gdy
jego ręka natrafiła na mokrą plamę na prześcieradle. –
Powinienem zmienić prześcieradło, ale wszystkie są w pokoju, w
którym śpi Betty... chyba zrobię to rano. Nie mam ochoty słuchać
jej wywodu na temat ile to już ich zużyłem – westchnął
ponownie i odsunął się bardziej na brzeg łóżka, wciąż błądząc
myślami po wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
– Ja
już to zrobiłem. – Blondyn zaśmiał się. - Znaczy nie zmieniłem,
bo czyste są na dole w składziku, ale chociaż zdjąłem te brudne.
Często się zadowalasz? Ile razy myśląc o mnie? – Ed nawet nie
wiedział skąd u niego ta śmiałość. Nawet teraz jego niewinność
wychodziła na wierzch. Poczuł głębokie zawstydzenie. – Ile razy
można się rumienić w ciągu jednej rozmowy? – mruknął jakby do
siebie.
– A
mówimy tu o przeciętnym człowieku czy o tobie? – zaśmiał się
słysząc jego pytanie, po czym odchrząknął i postanowił
odpowiedzieć na to, które zadał wcześniej. – Raz gdy wróciłem
do domu z naszego pierwszego spotkania, drugi raz dziś rano... no i
przed chwilą – wyliczył znów zmieniając pozycje na łóżku. –
Wolę seks i mam nadzieje ze kiedyś zaufasz mi na tyle bym mógł
się zagłębić w twoim ciepłym wnętrzu – wymruczał wyobrażając
sobie jak ciasny i gorący musi być Ed.
– W–W–Will! – Blondyn zająknął się, a jego twarz jakby płonęła. – W t–twoich ustach brzmi to cholernie lubieżnie – sapnął cicho wyobrażając sobie uczucie bycia wypełnionym. – Aż robię się mokry – jęknął cichutko. – Najwyższy czas już iść spać, Will. Zanim kompletnie mnie rozbudzisz.
– W–W–Will! – Blondyn zająknął się, a jego twarz jakby płonęła. – W t–twoich ustach brzmi to cholernie lubieżnie – sapnął cicho wyobrażając sobie uczucie bycia wypełnionym. – Aż robię się mokry – jęknął cichutko. – Najwyższy czas już iść spać, Will. Zanim kompletnie mnie rozbudzisz.
– To
teraz, gdy mi mówisz ze robisz się mokry? Ed ja nie wiem co ty ze
mną wyprawiasz – westchnął. – Cholera Ed... – wyszeptał
zdając sobie sprawę, że znów będzie miał problemy ze snem.
– Twoja
wina, że musiałem to powiedzieć. A to, że zadowalałem się
palcami niedawno wcale nie pomaga by moje wejście było suche –
powiedział konwersacyjnym tonem specjalnie drażniąc Willa. Był
ciekaw jak bardzo ten go pożąda.
Willowi
przed oczami stanął obraz Eda zabawiającego się w ten sposób.
Wiedział, jaką musiał przyjąć pozycję i musiał się porządnie
skupić by jego myśli nie uciekły na zgubny tor.
– Ed...
wiesz, co robię żeby partner był suchy? – Nie da się tak łatwo
wyprowadzić z równowagi. O nie. – Wsuwam w niego język. Zdążyłeś
się już przekonać jaki jest sprawny... Poruszam nim... jest gorący
i wilgotny, ale świetnie się do tego nadaje
– O
cholera. Dobra, wygrałeś! Masz większe doświadczenie, więc
oddaje ci swoje zwycięstwo i może niedługo i tyłek – powiedział
zmysłowo przyciągając litery na ostatnich słowach. Może przegrał
bitwę, ale nie wojnę.
– Już
się nie mogę doczekać – zamruczał i zaczął żałować, że
nie został u Eda na noc. Mogliby leżeć teraz koło siebie drażniąc
się nawzajem i sprawdzać cierpliwość tego drugiego.
– W
takim razie miłych snów Edwardzie – szepnął.
– Miłych
snów Will – odpowiedział blondyn.
Z
minuty na minutę lubił tego mężczyznę coraz bardziej. Przyłapał
się na myśli, że mógł poprosić by ten został. Świetnie by
było zasnąć i obudzić się w silnych i gorących ramionach. A
Will należał do raczej tych gorących mężczyzn.
Brunet
odsunął telefon od ucha i rozłączył się. Jeszcze przez chwile
spoglądał na ekran, po czym odłożył telefon na drugą poduszkę.
Był po raz pierwszy od dłuższego czasu w znakomitym humorze.
Znajomość z Edem, chociaż jak na razie krótka coraz bardziej go
wciągała. Jego myśli wirowały tylko wokół niego. Will uznał to
za jakieś szaleństwo. Uśmiechnął się się błogo i zamknął
oczy, zastanawiając się, kiedy po raz kolejny spotka Eda i czy
będzie to wkrótce czy dopiero za jakiś czas.
Chwile potem już zasnął tym razem spokojnym i głębokim snem.
Chwile potem już zasnął tym razem spokojnym i głębokim snem.
Blondyn
odłożył swój telefon na szafkę nocną z szerokim uśmiechem na
twarzy.
– William
Collins – szepnął cicho i zachichotał. Od
jakiegoś czasu jedyną rzeczą, o jakiej mógł myśleć to było
jego spotkanie z tym niebieskookim przystojniakiem. Uśmiechnął się
jeszcze do siebie i zamknął oczy. Chwilę potem już spał.
Umiliłaś mi dzień. Rano miałam zalany pokój przez zepsuty filtr, ale przez twój ,, sex telefon" jestem cała w skowronkach (żeby w sklepie jeszcze reklamacje przyjęli...). Jaka tu chemia pomiędzy tą dwójką, hihi. Znalazłam kilka błędów, ale literówek. Zaciekawiła mnie reakcja Edawarda, ale na pewno dowiem się, o co chodzi w przyszłości ;)
OdpowiedzUsuńŻegnam i weny życzę...
O rajuu . . . Mam ochotę wyć ze szczęścia jak wilk do księżyca. Już powoli odchodziłam od zmysłów zastanawiając się kiedy pojawi się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńWyłapałam kilka literówek, ale tak to wszystko ładnie i pięknie. Zastanawiam się o co chodziło Edwardowi z tymi torami.
Mam nadzieje, że spotkają się szybko. Nie powinnyście trzymać ich z dala od siebie zbyt długo kochane ;)
Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę :*
Przeczytałam wcześniej, ale dopiero teraz mam siłę, by skomentować. Rozdział świetny, ale dosyć krótki. Ich rozmowa była świetna, nawet w pewnym momencie płakałam ze śmiechu (niestety nie pamiętam gdzie to było :( ). Błędy jako tako nie rzuciły mi się w oczy, więc pewnie moje przedmówczynie nie kłamią. Czekam na kontynuację, na to aż oficjalnie zostaną parą no i na wyjaśnienie "przejęzyczenia" Eda (chodzi o tory oczywiście) :) Pozdrawiam i życzę weny kochane!
OdpowiedzUsuń//Mika
och, w końcu udało mi się przeczytać... mam nadzieję, że o tym opowiadaniu nie zapomnicie, bo jest świetne...
OdpowiedzUsuńciekawi mnie to przejęzyczenie Eda, no to teraz nie zasną...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńw końcu udało mi się przeczytać...
świetnie, ciekawi mnie to przejęzyczenie Eda, no to teraz będą mieli sny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, ciekawi mnie bardzo to przejęzyczenie się Eda, och no to teraz będą mieli piękne sny :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, och jak bardzo ciekawi mnie bardzo to przejęzyczenie Eda ;) teraz to obaj będą mieli piękne sny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza