piątek, 14 kwietnia 2017

Rozdział 8

Blondyn stanął przed Willem. Chwilę zastanawiał się, co ma zrobić i jak gdyby nigdy nic, po raz drugi zaskoczył Willa siadając mu na kolanach. Ten ruch spowodował, że dresy zsunęły się ukazując wystające kości bioder, które ku nieszczęściu Willa zostały przysłonięte koszulką.

– Tak, niebieski mi pasuje, ale sądzę, że lepiej wyglądam bez niczego – powiedział z pomrukiem, lecz chwilę potem zagryzł wargę i rumieniec wypłynął na jego twarz. Jednak nie mógł się powstrzymać przed wlepieniem wzroku w tors mężczyzny. Wyglądał tak cholernie seksownie i tak jak myślał, jego ciało będzie pięknie komponowało się z jego własnym. Dotknął dłonią pleców mężczyzny i aż sapnął czując pod dotykiem te boskie mięśnie. Co, jak co, ale te właśnie były dowodem siły mężczyzny. Więc suma summarum wychodziło na to, że Will był bardzo silnym facetem i Edowi zaczynało się to coraz bardziej podobać. Will momentalnie, wprawnym ruchem przewrócił Eda na plecy znajdując się tuż nad nim. Lubił, gdy wszystko szło po jego myśli, a zachowanie blondyna coraz częściej go zaskakiwało, a to Will wolał zaskakiwać.

– Musiałbym się o tym przekonać osobiście – wyszeptał i przejechał językiem po jego szyi zatrzymując się dopiero na ustach, w które wpił się ze zniecierpliwieniem. Chłodne wargi blondyna zetknęły się z rozpalonymi wargami bruneta. Will zamruczał zadowolony z tego uczucia.

Blondyn był nieco zaskoczony działaniem Willa, lecz po chwili zadrżał czując mokry ślad na szyi. A kiedy jego usta zostały zachłannie zabrane w posiadanie, nie mógł się powstrzymać przed głębokim pomrukiem aprobaty. Rękami złapał mężczyznę za szyję starając się złączyć ich usta jeszcze bardziej. Namiętność Willa nieco go onieśmielała, ale po chwili starał się dorównać energicznym poczynaniom języka niebieskookiego w jego ustach. Był szczęśliwy dzięki temu, że Will dotrzymał słowa. Pocałował go dopiero we własnej sypialni. Mógł to zrobić niezliczoną ilość razy dzisiejszego dnia. Hamował się, więc takie teraz były tego skutki. Brunet z wprawą badał każdy kawałek ust Eda gorącym językiem namawiając jego na wspólny taniec. W końcu otrzymał to, czego pragnął. I musiał stwierdzić, że warto było czekać. Nie przestając namiętnie całować chłopaka przeniósł jedną z rąk, na których się podpierał na tors chłopaka zjeżdżając nią wzdłuż jego ciała, aż wyczuł pod palcami jego ciepłą skórę tam gdzie kończyła się koszulka a zaczynały spodnie. Przejechał dłonią tuż nad linią dresów wyczuwając jak mięśnie Eda odruchowo napinają się pod wpływem jego dotyku. Ich pocałunki przybrały na namiętności. Z sekundy na sekundę Will całował Eda bardziej zachłannie, aż brakowało im oddechów.

Dotyk na jego podbrzuszu sprawił, że Ed zadrżał mocno. Te rejony przez to, że nie były dotykane przez nikogo innego niż on sam, były bardzo unerwione, więc chłopak nie mógł nic poradzić na głośny jęk, jaki uciekł z jego ust. Dłonie nadal będące na szyi Willa zaczęły badać te wspaniałe plecy. Pragnął przyciągnąć mężczyznę do siebie tak blisko, jak tylko możliwe i poczuć jego gorąco, zanim zobaczy jego szpetnie ciało, ale postanowił na chwilę porzucić swoje plany. Will mu przecież nigdzie nie ucieknie, a raczej Ed miał taką nadzieję. Will przesunął dłoń na jedno z bioder chłopaka delikatnie głaskając kciukiem wystającą kość. Westchnął, gdy odsunął swoje usta od ust mężczyzny, a następnie naznaczył drogę swoim językiem od linii szczęki blondyna aż do jego obojczyka, którego nie zakrywała koszula. Czuł jak dłonie Eda przesuwają się w dół po jego plecach. Jego dotyk był niepewny i nieśmiały, ale bardzo przyjemny. Brunet zsunął się jeszcze niżej i przegryzł jeden z sutków chłopaka przez koszulkę mrucząc z zadowolenia, że ma okazję dotykać ciało Edwarda.

Gdy usta blondyna zostały uwolnione do jego płuc gwałtownie wtargnęło powietrze. Jego klatka piersiowa unosiła się w bardzo szybkim tempie. Nawet chwila nie minęła, gdy jego ciało znów zalała fala bodźców. Język bruneta spowodował, że całe jego ciało weszło w stan ciągłego drżenia, a przygryzienie sutka wyrwało z jego nieco zmaltretowanych ust głośny jęk. Jego ręka automatycznie powędrowała do ust by zatrzymać te dźwięki. Z intensywności doznań nieumyślnie zagryzł nadgarstek, który dostał w zamian ślad zębów na swojej powierzchni.

– Ed... nie powstrzymuj się przed tym – wyszeptał William w materiał. Jego dłoń zawędrowała pod koszulkę dotykając drugiego sutka. – Mogę się pozbyć tej koszulki? – zapytał pamiętając o bliznach Eda i nie chcąc zrobić czegoś, czego by nie chciał. Jego usta wpiły się we wrażliwy punkt na ciele chłopaka, o którym brunet już zdołał się dowiedzieć. Ed kiwnął niepewnie głową, lecz z dużym przekonaniem. Chciał by Will zobaczył jego dużą bliznę na brzuchu, kilka długich i srebrnych na klatce piersiowej i dużą długą na plecach, która biegła od lewego ramienia do prawego biodra. Will zdążył już się nauczyć, jakich strun na jego ciele dotknąć by jego ciało zagrało melodię o słodkim brzmieniu. To nieco zawstydziło szarookiego. Czuł jak przestaje panować nad swoimi ciałem. Sądził, że nigdy nikomu nie odda się do tego stopnia.

Tymczasem Will był wdzięczny za to Edowi, że pozwolił mu zobaczyć jego blizny, które przypominały chłopakowi o strasznych wydarzeniach z jego życia. Usiadł na swoich piętach i ostrożnie podsunął koszulkę do góry powoli odsłaniając tors Eda. Gdy zobaczył blizny przecinające jego skórę nie czuł obrzydzenia, ale złość, że ktoś taki jak Ed został tak okrutnie potraktowany. Przejechał palcem po tej na brzuchu niczym po mapie. Uniósł wzrok na chłopaka wiedząc, jakie to musi być dla niego trudne.

– To nic Ed... i tak jesteś dla mnie piękny – wyszeptał i znów nachylił się nad nim by każdą z blizn pocałować, co miało pokazać młodemu lekarzowi, że wcale się ich nie brzydzi. Jedna z jego dłoni ciągle krążyła wokół bioder blondyna drażniąc jego wrażliwe podbrzusze

Blondyn o mało się nie rozpłakał słysząc te słowa z ust teraz w pewien sposób ważnej dla niego osoby. Wcześniej przygryzał nerwowo wargę bojąc się odrzucenia w momencie takim jak ten. Po słowach Willa całe napięcie z ciała Eda uszło jak powietrze z balonu. Teraz nie pozostało się niczym innym martwić.

– Dziękuje – wyszeptał cichutko i wczepił dłoń w mięciutkie włosy bruneta lekko masując skórę jego głowy. Nic nie mógł poradzić na wysokie jęki, gdy wrażliwe miejsca były drażnione. Wydawało mu się, że zamienił się w małą drżącą kulkę.

– Cały drżysz Edwardzie... – wymruczał brunet, a jego język wsunął się do pępka chłopaka drażniąc to miejsce. Czuł jak chłopak traci kontrolę nad swoim ciałem pod wpływem jego pieszczot, co było cudowne.

– Mówienie do mnie... w takim momencie... pełnym imieniem... – Po każdym słowie blondyna następował wysoki jęk. – jest perwersyjne - mruknął i stęknął od doznań. – Jeżeli teraz nie przestaniesz... to zaraz będę miał fail start! – wykrzyknął tym razem bardzo głośno czując jak przez to jego twarz nabiera ogniście czerwonego koloru

– Uwielbiam twoją wrażliwość Edwardzie – uśmiechnął się złośliwie specjalnie drażniąc się z chłopakiem. Każdy jęk pobudzał Willa do kolejnych działań. Położył się na nim opierając się na łokciach by nie czuł całego jego ciężaru i nieznacznie zaczął poruszać biodrami w przód i w tył czując jak przez materiał spodni jak ich erekcje się o siebie ocierają. Wydobył z siebie pomruk zadowolenia tuż do ucha Eda

– Will! – krzyknął blondyn w odpowiedzi na pomruk. Czując to niesamowite tarcie czuł jak jego biodra unoszą się aby chodź trochę je zwiększyć. Jego dłonie będące na plecach bruneta zaczęły zaciskać się tak mocno jakby bał się, że Will po prostu zniknie. Ed odwrócił głowę w bok i teraz za każdym razem, gdy tarcie było przyjemne z jego gardła wydobywał się jęk. Raz wysoki, raz niski, raz chrapliwy oraz desperacji a nawet prawie płaczliwy. Gama dźwięków, jakie struny głosowe Eda potrafiły wykonać w pewien sposób go przerażała.

– Dobrze ci – stwierdził brunet lekko chwytając w zęby ucho chłopaka. Zaczął zataczać biodrami kółka wzdychając przy tym z rozkoszy. Gdy poczuł, że ta zabawa może skończyć się zbyt szybko przerwał ruchy i opuścił się całym ciężarem na Eda by mieć wolną dłoń, która od razu powędrowała do wypuklenia w jego dresach. – Już jesteś twardy – zamruczał z uznaniem niewielkimi kółeczkami drażniąc wnętrze jego ucha

– Byłem... odkąd zacząłeś mnie... całować – zajęczał głośno blondyn w odpowiedzi, starając się uspokoić nieco oddech. Chciał już dojść. Tyle doznań w tak krótkim czasie sprawiało, że powoli przestawał myśleć racjonalnie, a na to nie mógł sobie tymczasowo pozwolić. Może innym razem, ale nie dziś.

– I jeszcze wytrzymujesz? – zapytał Will napawając się dźwiękami, jakie wydawał z siebie chłopak. Były dla niego podniecającą muzyką dla uszu. Obrócił Eda na prawy bok i położył się za nim wpasowując się ciałem do kształtów jego ciała. Polizał jego kark i jedną dłonią zjeżdżał powoli w dół od torsu blondyna aż po gumkę od dresów, pod którą zaczął wsuwać powoli palce. – Zrobię to ręką Edwardzie a ty dla mnie dojdziesz – wymruczał mu do ucha

Blondyn westchnął głośno i nagła zmiana pozycji sprawiła, że zadrżał. Obrócił głową przez ramię i lekko skinąwszy głową zarumienił się po same czubki uszu. Przysunął się do Willa jeszcze bardziej zmuszając go do ułożenia się w pozycji „na łyżeczkę”. Blondyn w głębi serca zawsze marzyłby z kimś leżeć właśnie w takich pozycjach. Jakby nie patrzeć to będzie pierwszy raz odkąd nie będzie spał sam. Jęk za jękiem wyrywał się z jego ust, lecz gdy palce Willa powoli wchodziły pod gumkę dresów, jego gardło opuścił wysoki i długi jęk, wtedy Ed zamarł z obiema dłońmi przy ustach. Jego twarz chyba nie była jeszcze nigdy w życiu tak czerwona jak właśnie w tej chwili. Will przejechał ustami po policzku Eda docierając do jego ust w tym samym momencie, gdy jego ręka dotarła do członka chłopaka, który był już twardy. Przejechał dłonią po całej jego długości wyczuwając jak mężczyzna drży pod wpływem jego dotyku. Delikatnie zaczął poruszać dłonią równocześnie całując usta chłopaka.

– Gorący jesteś.. – wymruczał mu w usta.

Ed pod wpływem dotyku na swojej męskości wygiął plecy w niewielki łuk. Wraz z pierwszym ruchem dłoni na nim Ed poczuł jakby zaraz miał dojść. Jeszcze nigdy tak długo nie wstrzymywał się przed dojściem. Nigdy nie było takiej potrzeby. Wypuścił z ust dźwięk, który trudno było zidentyfikować. To było coś pomiędzy jękiem a piskiem.

– Nie mów... takich rzeczy... to zawstydzające – mruknął w przerwie w pocałunkach. Jego serce waliło tak cholernie mocno, że Ed bał się, że zaraz potłucze go od środka. Will zaś nie potrafił się powstrzymać przed otarciem swoich bioder o pośladki chłopaka, czując jak jego męskość staje się twardsza pod wpływem tego tarcia. Kciukiem zaczął masować główkę członka Eda zjeżdżając ustami na bok jego szyi lekko szczypiąc zębami jego skórę. Czuł, że jego własny oddech również staje się coraz bardziej płytki. Mocniej przyciągnął do siebie jego ciało, pulsacyjnie dociskając, co chwila swoje biodra do pośladków chłopaka

Ed poczuł jak Will ociera się o jego tył, lecz to nie było w żaden sposób dla niego złe. Cieszył się, że swoją osobą potrafił doprowadzić takiego mężczyznę jak Will do takiego stanu jak ten. Ed starając się pomóc mężczyźnie zaczął poruszać mocno swoimi biodrami dociskając je tak, by za każdym razem członek mężczyzny ocierał się o jego tyłek. Kilkakrotnie jego męskość przejeżdżała po jego rowku, więc wypiął dolną połowę ciała tak, by członek mężczyzny trafiał tam za każdym razem. Ed nie szczędził ruchów własnych bioder. Will dał mu ogromną przyjemność, więc blondyn postanowił dać mu coś od siebie. Razem z wysokimi jękami jego ciało stawało się coraz bardziej niecierpliwe. Will czuł jak z każdym ruchem chciałby coraz bardziej znaleźć się w środku Eda. Poczuć jego ciepłe wilgotne wnętrze. Wiedział jednak, że chłopak nie jest jeszcze na to gotowy, więc musiał się zadowolić tym, co miał. Coraz szybciej poruszał dłonią czując jak jego dłoń staje się lekko mokra z sączącego się już członka.

– Edwardzie – wysapał mu do ucha – już z ciebie kapie.

– Zamknij... się... – zajęczał poruszając biodrami w rytm ruchów dłoni Willa. Był już bliski końca tej słodkiej tortury. Sięgnął w tył, bo dotknąć ich ciasno przyległych bioder. Własną dłonią zjechał na tył Willa by przyciągnąć go do siebie bardziej. Wiedział, że nie jest w stanie teraz oddać mężczyźnie całego siebie, ale dotykanie jego tyłka w każdy sposób było dobre, aby tylko nie doszło do penetracji. Jeszcze nie teraz. Ed był już bliski końca. Dłoń Willa na jego członku była cholernie gorąca i to uczucie wyrywało z jego ust przeciągłe jęki i pokrzykiwania. – Will, ja zaraz... – sapnął głośno i odrzucił lekko głowę.

– No dalej Ed – zachęcił chłopaka jeszcze mocniej zaciskając na nim dłoń, wobec czego każdy ruch był bardziej przyjemny. Ustami zaatakował jego szyję gryząc lekko jego grdykę. Czuł, że sam niedługo dojdzie ocierając się swoją męskością o rowek Eda. – Chcę cię usłyszeć – wyszeptał.

Oddech jasnowłosego chłopaka był urywany i nie zaprzestając ruchów własnych bioder skupił się na przyjemności. Na rozkoszy, która podarował mu Will. Postanowił, że spełni życzenie bruneta i dojdzie dla niego.

– Will – jęknął przeciągle będąc na granicy. – Aaaach, Will! – jego krzyk zmieszał się z jękiem, co dało bardzo podniecający koncert dla każdego, kto go usłyszał.

Will ostatecznie mocno ścisnął dłoń zaprzestając nią jakichkolwiek ruchów. Poczuł jak jego dłoń staje się mokra. Wykonał ostatni ruch bioder i momentalnie doszedł jęcząc Edowi do ucha.

– Ed... och Ed. – Jego dresy stały się mokre a on sam mocniej przytulił do siebie chłopaka ciągle ciężko dysząc. Nie sądził, że przeżyje tę pieszczotę tak intensywnie. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. Szarooki chłopak zadrżał czując w okolicy ucha seksowny szept i posapywania. Will doszedł tak jak i on sam. Nie wiedział, dlaczego, ale by szczęśliwy. Wielki uśmiech wypełzł na jego usta, gdy odwrócił się twarzą do mężczyzny. Jeden rzut okiem na mężczyznę w takim stanie sprawił, że głęboko się zaczerwienił.

Leniwy uśmiech wypełzł na usta Willa. Jego oczy lekko zamglone uważnie obserwowały mężczyznę leżącego obok. Złożył na jego ustach delikatny pocałunek lekko unosząc się na łokciu. Jego serce ciągle biło jak oszalałe. Wziął rękę, którą pieścił Eda do ust i dokładnie oblizał palec po palcu wzdychając przy tym seksownie. Blondyn patrzył na Willa zamglonym wzrokiem. To, co mężczyzna właśnie robił wprawiło jego ciało w drżenie i nic nie mógł poradzić na głębokie zażenowanie widząc, co ten facet wyprawia z ręką, którą go pieścił. Czy ten przystojniak może być jeszcze bardziej seksowny niż jest w tej chwili?

– Coś nie tak? – zapytał uśmiechając się łobuzersko i ssąc jeden z palców. Już po chwili dłoń była czysta. Will odwrócił do siebie Eda i wziął jego nogę pod kolanem i zarzucił ją na swoje.

– J–jesteś niemożliwy. – Blondyn zająknął się i przysunął bardziej do Willa pomagając sobie zarzuconym na biodra mężczyzny nogą. Jego udo leżało na jego biodrze. Ciekawa pozycja i bardzo dobrze wybrana, bo Ed należał do ludzi, który śpią w dziwnych pozycjach. Któregoś dnia obudził się w poprzek łóżka i do tej pory nie wiedział jak to zrobił. Zaczerwienił się lekko i spuścił głowę by dłużej nie patrzeć na twarz mężczyzny. Była zbyt seksowna. Przez to jego serce nie chciało się uspokoić.

– Doprawdy? – zaśmiał się lekko brunet i położył dłoń na nodze Eda głaskając go po udzie aż do biodra. Spojrzał na rumieńce chłopaka i nie mógł powstrzymać się przed pocałowaniem jego jeszcze gorących ust. Zacisnął dłoń na pośladku chłopaka przysuwając jego biodra do swoich. poczuł jak mokry materiał klei się do jego skóry, co było bardzo podniecającym uczuciem. – I co? Jesteś mokry Edwardzie? – zapytał seksownym głosem.

– Dziwisz się? – zapytał i nieśmiało zerknął na Willa, który pieszczotliwie się z nim obchodził. Przez myśli Eda przeszła myśl, że mógłby się do tego przyzwyczaić. Chciałby mieć takiego faceta tylko dla siebie, ale wiedział, że było jeszcze za wcześniej by coś takiego mogło mieć miejsce. Ale oczywiście Ed nie opierał się przed pieszczotami. Znali się trzeci dzień i już tyle zboczonych rzeczy robili, że gdyby Ed był kobietą zostałby uznany za dziwkę. A może to nie ma nic wspólnego z płcią i właśnie na taką osobę wychodzi? Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas, który po chwili zniknął. W sumie miał gdzieś, na kogo teraz wygląda. Miał własny rozum i rzeczywiście przez takie akcje z Willem jego wejście było mokre.

Will za to nie miał pojęcia co Ed myśli sobie o tej całej sytuacji. Nawet dla Willa nie było jasne jak nazwać tę ich relację. Dla niego nie było niczym niezwykłym, że ląduje w łóżku z kimś, kogo zna tylko trzy dni. Zdarzało się, że nie znał czyjegoś imienia a lądował z nim w toalecie. Nie chciał tylko żeby Ed myślał za wiele... może chciał się z nim związać? Nie miał cholernego pojęcia.

– Może mógłbym cię tam wylizać? Palcami sam sięgniesz ale językiem raczej nie – intensywnie na niego spojrzał

– Sądzę, że dzisiejszego dnia będzie to dla mnie za dużo – szepnął, lecz jego serce podskoczyło z ekscytacji. Chciał tego, ale bał się, że zrobi coś nieumyślnego. Nie, nie teraz. Uśmiechnął się przepraszająco. Jego uśmiech przeciw intensywnemu spojrzeniu niebieskich oczu. Nie wiedział, co mężczyzny sobie o nim myśli. A może był kolejną zabawką, która zostanie wyrzucona jak tylko się dobrowolnie odda? Nie miał pojęcia, jaki naprawdę był Will i wiedział, że nie powinien liczyć na nic większego. Nie po trzech dniach. Zaśmiał się. To było tak cholernie skomplikowane, że o mało nie zaśmiał się histerycznie.

– W porządku Ed... masz racje – położył głowę na poduszce i uśmiechnął się do niego. Powinien troszkę przystopować, jeśli nie chciał wyjść na jakiegoś zboczeńca. Jego ręka ciągle gładziła udo chłopaka. Zamknął oczy nagle przypominając sobie rozmowę z ojcem i testament, który przyszedł do niego pocztą, a ciągle leżał nieodczytany. Miał ochotę wyznać Edowi to, co go dręczy, ale wątpił by chłopaka interesowały jego problemy z ojcem

– Will? Dobrze się czujesz? Coś zbladłeś – powiedział Ed cicho opierając się na łokciu i dotykając lekko, ciepłego policzka mężczyzny. Mówił mu już wcześniej, że będzie go wspierać nie ważne, co postanowi i jego zdanie się nie zmieniło. Will miał trudne życie. Jego rodzina albo się nim nie interesowała albo nie była tolerancyjna. Ile to razy w życiu Ed spotkał mężczyzn, którzy nawet nie wiedząc o jego orientacji tylko czyhali na jego tyłek? Zadrżał lekko i pogłaskał policzek leżącego obok mężczyzny. Z czułym spojrzeniem powiedział: – Nawet, jeśli nam nie wyjdzie to nie zostawię cię samego – jego głos nie był wcale głośniejszy od szeptu. Dopiero po chwili uświadomił sobie, co jego słowa znaczą i spanikowany chciał zabrać rękę, a jego policzki były już koloru dojrzałego pomidora.

Will otworzył oczy i spojrzał na chłopaka zdając sobie sprawę z tego, co usłyszał. A wiec jednak Ed chciał by z tej relacji było coś więcej. Przytrzymał jego dłoń na swoim policzku po czym pocałował jej wnętrze.

– Jestem... pogubiłem się już w tym wszystkim Ed... nie wiem, co mam robić – westchnął ciężko spoglądając na chłopaka, który patrzył na niego szarymi oczami. – Rozmawiałem z ojcem – szepnął decydując się wyrzucić to z siebie przed Edem

Ed westchnął i przysunął się jeszcze bliżej, aby pokazać, że jest tu również jako jego wsparcie. Położył głowę tuż obok Willa i pocałował delikatnie jego lekko spocone czoło. Nawet spocony, Will seksownie wyglądał i co lepsze pachniał. Zaciągnął się tym erotycznym zapachem i otworzył powoli usta:

– Pomogę jak tylko będę mógł – szepnął. – Nie jesteś sam. Możesz mi powiedzieć wszystko. Dosłownie wszystko. – W spojrzeniu Eda zabłysnęła gorąca determinacja i szczerość. Naprawdę chciał pomóc, ale czy był w stanie? Nie dowie się póki nie spróbuje. Tak właśnie zdecydował.

– To dziwne Ed, ale wiem, że mogę ci to wyznać. Chyba nawet chce ci to wyznać. – Brunet odszukał jego dłoń i splótł ich palce. – Mój ojciec ma firmę ubezpieczeniowa... zarabia na tym to, co ja potem od niego dostaje czyli bardzo dużo... - Will opowiedział Edowi rozmowę z ojcem nie pomijając niczego. Gdy skończył wplótł wolna dłoń we włosy chłopaka. – Jestem w sytuacji bez wyjścia

– Jak on może być taki bezduszny? – szepnął cicho Ed w odpowiedzi. – Rozumiem, że nie wie o tobie, ale to nadal jest złe. Nikt nie chce się żenić, bo nie ma innego wyboru. Och, Will – popatrzył na bruneta z bólem w oczach. – N–nie wiem jak mam ci pomóc. Twój ślub z jakąś kobietą byłby tylko koszmarem dla ciebie i dla niej... a może by tak jakąś namówić na ślub i płacić jej by udawała? Nie... to nie jest uczciwe – powiedział blondyn i spuścił wzrok. Jakoś zabolało go to co sam przed chwilą powiedział. Will musiałby udawać jeszcze bardziej, ale sam doskonale wiedział, że jak się jest gejem to nawet dotknięcie kobiety, potencjalnej kochanki, która klei się do ciebie jest rzeczą obrzydliwą. Zadrżał i westchnął. – A może własny biznes? – zapytał nieco już zrezygnowany. – Pewnie jest coś co tylko ty możesz robić.

– Też o tym myślałem... ale moje wykształcenie to bankowość. Musiałbym założyć własny bank, a i tak nie wiem czy to jest to, co chciałbym robić. A z pewnością nie ożenię się z żadną kobietą tylko, dlatego żeby dostać od niego firmę... jest jeszcze testament – westchnął przypominając sobie o kopercie, która leżała na biurku w jego gabinecie. – Wątpię czy i tam znajdę coś co mnie pocieszy – przyciągnął Eda do siebie wodząc palcem po jego klatce piersiowej i przyglądając się jego bliznom. Obecność Eda uspokajała go. Czuł, nie wiedząc czy to prawda, że chłopak jest faktycznie przy nim

– Więc czemu go nie otworzysz? – zapytał niewinnie. – Jeżeli jest tam coś, co cię wkurzy to przeżyjesz to dzisiaj. Skoro już dzisiaj o tym myślisz, to nic ci nie zaszkodzi. Jeżeli zechcesz go otworzyć jutro czy każdego innego dnia to zapisujesz sobie tylko dzień i humor – powiedział z głębokim przekonaniem, zerkając na dłoń Willa, która wodziła po jego bliznach nieco zadrżał. Uszkodzone ciało, tak nazywał je.

– Bo dziś jesteśmy tu razem – odrzekł od razu. – Zaprosiłem cię tu nie dlatego żebyś musiał tego słuchać. – Pieszczotliwie pocałował go w szyje, dłonią zjeżdżając na jego brzuch i masując jego mięśnie. – Cieszę się, że tu jesteś, naprawdę – zapewnił – i już nie myśl na razie o tych moich problemach. Zrelaksujmy się. Oboje tego potrzebujemy Edwardzie.

– Masz rację, ale będę też tu jutro rano – powiedział zaczepnie. – Tak i ja też się cieszę, że tu jestem. – Przytulił się do Willa chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Zaciągnął się jego zapachem i zamruczał jak najprawdziwszy kot i cmoknął go w tamtym miejscu. Jego dłoń powędrowała na kark niebieskookiego masując to miejsce. – Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak bardzo zrelaksowany i zmęczony jednocześnie – powiedział z ustami na szyi Willa owiewając ją oddechem. Brunet westchnął i zamknął oczy rozkoszując się gorącem ciała chłopaka.

– Jestem zadowolony, że udało mi się cię zadowolić – wymruczał i wsunął delikatnie dłoń za gumkę jego dresów by móc dotknąć i pomasować jego pośladki. Ed nawet nie miał pojęcia, co w tej chwili chodziło Willowi po głowie. Odsunął jednak od siebie wszystkie myśli. Pierwszy raz prześpi z mężczyzną całą noc. Zazwyczaj uciekali, gdy było po wszystkim.

– N–nie – jęknął, lecz jego ciało samo lgnęło do ciepłego dotyku. – Jest tam mokro – powiedział i schował twarz w jego piersi głęboko zawstydzony. – W–wybrudzisz się tylko. – Jego dłoń zadrżała, więc złapał nią za włosy bruneta. Bał się, ale wiedział, że dotyk nie zrobi mu nic złego. Chwilowo bał się penetracji, nie pieszczot. Will nie wie, że prawie był ofiarą gwałtu nie raz, lecz pięć i to nie tylko jego tyłka. Raz zdarzyło się, że grupka facetów porwała go, bo odmówił jednemu z nich pieprzenia. Wtedy był zmuszony by każdemu z nich zrobić loda. Wzdrygnął się tylko. Miał po prostu ogromne szczęście, że będąc łapanym nigdy nie dochodziło do penetracji. Chyba ojciec czuwał na niego z góry.

– Nie skrzywdzę cię Edwardzie. Pamiętasz przecież, że ci to obiecałem. Wiem, co przeszedłeś – wyszeptał mu kojącym głosem do ucha, by wiedział, że Will nie jest taki jak ci, którzy go skrzywdzili. Delikatnie głaskał jego pośladki, chcąc by odczuwał przyjemność a nie strach. – Nie skrzywdzę cię i nie pozwolę by zrobił to ktoś inny... – Pocałował go w czubek głowy wzdychając przy tym.

– Wiem, Will. Ja po prostu boję się bólu – powiedział relaksując się pod kojącym dotykiem. – Wiele razy czułem nieznośny ból, gdy ktoś zrobił mi coś wbrew mojej woli! – krzyknął na nowo przeżywając wszystkie złe chwilę, kiedy był zmuszany. – To mój wygląd? Czemu zawsze ściągam na siebie uwagę takich ludzi?! – krzyknął bliski płaczu. Nagle odsunął się od Willa starając się uciec przed jego dotykiem. Znów zaczął o tym myśleć. – Will, pomóż mi! Boję się – objął się swoimi własnymi ramionami bliski płaczu.

Will od razu znalazł się przy mężczyźnie. Pierwszy raz spotkał się z kimś tak emocjonalnym, co poniekąd czasami go przerażało. Jednak chciał dać z siebie wszystko by chłopak znów zapomniał o przykrościach, które go spotykały. Objął go i przytulił do siebie.

– Jesteśmy tu tylko we dwoje Ed... nie myśl o niczym innym. Pomyśl o tym jak przed chwilą było nam ze sobą dobrze – wymruczał mu do ucha ostrożnie całując w skroń. Czuł jak blondyn drży w jego ramionach. Jak cały się trzęsie. Otulił go swoim ciałem jeszcze mocniej by poczuł jego ciepło i jego siłę, którą będzie go bronił. Nie wiedział sam, kiedy to zadecydował, ale chciał by Ed na nim polegał i by czuł się przy nim bezpiecznie. – Nic już ci się nie stanie. Obiecuję.

– N–nie stało się to tylko raz... jak mówiłem – szepnął blondyn. – Jakaś grupa ludzi mnie porwała i stąd to. – Podniósł prawe ramię, na którym miał ślad po operacji. Po wewnętrznej stronie bicepsa. Nie widać jej, gdy się chodzi. – Przybili mnie gwoździem do podłogi! Przebili mi mięsień i miałem operację, dlatego nie mogę ćwiczyć na siłowni – szepnął z ponownym przerażeniem. – Nie da się tego zapomnieć. Samo patrzenie boli.

– Edwardzie – uniósł dwoma palcami jego podbródek, by spojrzał na niego. Kolejne wysłuchiwanie historii tego, co przeżywał Edward powodowało, że tym bardziej nie miał ochoty nikomu przyznawać się do swojej odmienności. Fizycznie nikt by go nie skrzywdził, ale psychicznie z pewnością. – Popatrz na mnie – skupił na jego szarych oczach swój łagodny wzrok. – Nie myśl o tym bo niepotrzebnie rozdrapujesz stare rany. Przepraszam, że dotknąłem cię w taki sposób, który przypomniał ci tamte złe wspomnienia. Już tego nie zrobię. Uśmiechnij się Edwardzie Moore...

– Jestem po prostu niepewny. I boję się tego. Chcę tego, ale boję się bólu. Wiem, że ból jest niezbędny, bo to miejsce nie jest do tego stworzone, ale nadal... – westchnął głęboko i wtulił się w jego ramiona. Nie myślę, na co dzień o tym, ale przy osobach, które coś dla mnie znaczą... owszem. Przy takich osobach pozwalam na opanowanie siebie przez moje wewnętrzne demony. Trochę bez sensu, prawda? Powinno być na odwrót... – zaśmiał się głośno i wtulił bardziej w ciepłe ciało Willa. Głębokie westchnienie uszło z jego ust i chłopak zamknął swoje oczy w pełni uspokojony. Jego ciało pamiętało nadal ich zabawę. Zarumienił się i ułożył tak, że leżał na nim.

– Też miałem udawać twardziela nie mówiąc ci o moich problemach, ale chyba czasami potrzebujemy się wygadać komuś. To chyba normalne, chociaż przyznam, że czuję to dopiero pierwszy raz – gdy Ed wdrapał się na niego uśmiechnął się lekko i oparł dłonie na jego plecach badając opuszkami palców jego delikatną bladą skórę – Będziesz w końcu gotowy Edwardzie. Ja poczekam... nie będę cię namawiał, a jeżeli znów zrobię coś nie tak to mów od razu.

– Gdybym tylko nie miał tych blizn to nie byłbym taki blady – prychnął patrząc, jaki kontrast utworzył się w miejscu styku ich ciał. – Na plecach też jest. Chyba nie zwróciłeś na nią uwagi. W sumie to dobrze – zaśmiał się przymykając oczy.

– Lubię twoją skórę... świetnie kontrastuje z moją – wyszeptał i też zamknął oczy. – Dobranoc mój Edzie – wymruczał i na oślep złapał za brzeg kołdry, aby okryć ich ciała, by w nocy nie było im zimno.

– Dobranoc, Will – powiedział cicho i zarumienił się lekko słysząc jak brunet go zatytułował. Wiedział, że mężczyzna był bliski prawdy. Ed czuł, że prawie należy do niego, sercem i duszą. Wsłuchał się w bicie serca przystojnego faceta i oddał się w objęcia Morfeusza.

Pół nocy przespali w tej pozycji, jednak Will obudził się już w zupełnie innej. Gdy słońce, które nieśmiało próbowało się wydostać zza szarych chmur lekko oświetliło jego twarz otworzył zaspane oczy i przewrócił się na bok chcąc objąć chłopaka, którego przy nim nie było. Zmarszczył brwi i westchnął przeciągle czując jak jego każdy mięsień powoli budzi się do życia. Uniósł się lekko na łokciach chcąc rozejrzeć się po sypialni i wtedy zauważył, dziwne wybrzuszenie kołdry w dole łóżka.

– Edwardzie? – zapytał nie mogąc ukryć rozbawienia.

– Hmm? – mruknęło wybrzuszenie, które zaczęło się dziwnie poruszać. Nagle zza kołdry wychyliła się głowa młodego lekarza. Chłopak rozejrzał się dookoła nieprzytomnie i przetarł dziecięcym ruchem oczy. Chwilę potem przeciągnął się i spojrzał na patrzącego właśnie na niego bruneta. Mężczyzna wydawał się być czymś rozbawionym. – Dzień dobry, Will. A co takiego zabawnego się stało? Dziwnie wyglądam? – zapytał dotykając swojej twarzy.

– Czemu śpisz po drugiej stronie łóżka pozwalając bym tu musiał ogrzewać się samą kołdrą? – uniósł jedną brew ku górze i opadł znów na poduszkę, mając ochotę jeszcze podrzemać. Słyszał już jak Betty krząta się w kuchni przygotowując dla niego śniadanie. Ciekawe czy zorientowała się, że jest tu ich dwóch

– Ech, wybacz. Często mi się to zdarza – zaśmiał się i wpełzł z powrotem pod kołdrę by za chwilę znaleźć się tuż obok bruneta. Położył się obok niego. – Teraz lepiej? Raz śpiąc u przyjaciółki znalazłem się rano pod łóżkiem.

– O wiele lepiej – wymruczał i zachłannie przygarnął go do siebie zarzucając na niego swoją nogę i zamykając oczy by jak najpełniej wykorzystać tę chwilę, którą tutaj spędzali.

Blondyn z ochotą przytulił się do mężczyzny. Również zamruczał i delikatnie pocałował niebieskookiego.

– Przepraszam za wczoraj – powiedział gdy cofnął własne usta. – A to całus na dzień dobry – szepnął zawstydzony swoim śmiałym posunięciem. Will uśmiechnął się tylko lekko nie otwierając oczu. Z Edem czuł się jakby już od dawna byli parą. Zapewne przez zachowanie blondyna, w którym nie było tylko pożądania, ale wyczuwał w nim czułość. To było dla niego niezwykłe.

– Miło – wyszeptał. Po chwili już jego usta znalazły się przy ustach Eda. Wsunął między lekko rozchylone wargi język czyniąc pocałunek bardziej namiętnym i mokrym. Przejechał językiem po języku mężczyzny i odsunął się od niego zadowolony. – A to moja wersja pocałunku na dzień dobry. – Jego oczy błysnęły zawadiacko

– F–fajnie – westchnął blondyn powoli otwierając oczy, które nie wiedział kiedy zamknął. Czuł się dzisiaj o wiele lepiej niż dnia poprzedniego. Był na swój sposób szczęśliwy tym, co ma teraz. Jego brzuch zaburczał cicho i przypomniał sobie, że od godziny trzynastej dnia poprzedniego nic nie jadł. Zawstydzony reakcją swojego organizmu schował twarz w poduszkę. Will słysząc ten dźwięk jednym płynnym ruchem ściągnął z nich kołdrę i wstał z łóżka.

– Też jestem głodny. Betty z pewnością coś już przygotowała – rzucił w chłopaka jego ciuchami, a sam zniknął na chwilę w garderobie by ubrać się w coś luźnego. Dziś nie musiał wychodzić nigdzie, więc nie potrzebował się specjalnie stroić. Wybrał szare dresy i luźny biały t–shirt. I tak ubrany wrócił do sypialni.

Blondyn tylko się zaśmiał i zaczął ubierać. Wytarł się tym, co nosił i wskoczył w swoje spodnie. Gdy zaczął zapinać koszulę wtedy właśnie pojawił się Will w codziennych ubraniach. Uśmiechnął się do niego jednym z uroczych uśmiechów i podszedł w jego kierunku.

– Ta Betty to ta kobieta, o której mówiłeś się cię wychowała? Nie będzie miała nic, przeciwko, że tu nadal jestem? – zapytał lekko zdenerwowany. Przygryzł wargę i zaczął gnieść brzeg koszuli.

Will tylko prychnął i wziął dłoń chłopaka, którą gniótł koszulę i pociągnął go za sobą do drzwi.

– Betty to jedyna osoba, która w pełni akceptuje moje wybryki i moich partnerów. Bez niej nie był bym tym, kim jestem teraz, więc... – westchnął – to jedyna kobieta, którą darzę uczuciem – uśmiechnął się lekko i zaczęli schodzić schodami w dół w kierunku kuchni, z której dochodził zapach świeżego pieczywa i mocnej kawy. Betty krzątała się po kuchni i co chwila przynosiła z niej na stół kolejne dodatki do bułek, które dopiero co wyjęła z piekarnika. Blondyn zachwycony takim obrotem sprawy dał się prowadzić w stronę miejsca, z którego dochodził piękny zapach. Jak na zawołanie jego brzuch znowu wydał głośny odgłos. Chłopak zarumienił się po raz kolejny tego ranka i złapał odruchowo ramię Willa.

– No już myślałam, że będę musiała was wyciągać z łóżka – odezwała się Betty miłym głosem, gdy tylko weszli do kuchni. Spojrzała najpierw na Willa, a potem na Eda, a brunet nie zwlekając przedstawił ich sobie.

– Betty to właśnie Ed... ordynator szpitala, któremu pomagam finansowo. Ed – spojrzał na chłopaka – to Betty.. kobieta, bez której umarłbym z głodu – zażartował, a Betty szturchnęła go w bok i zwróciła się do jego towarzysza:

– Miło mi cię poznać Edwardzie. Cieszę się, że się nie pomyliłam i przygotowałam śniadanie dla większej liczby osób – uśmiechnęła się miło.

– Dzień dobry pani – odpowiedział cicho i spojrzał na Willa mega zawstydzony. – To jest właśnie Ed, ordynator szpitala, któremu pomagam finansowo – przedrzeźniał go, bo te słowa w ustach Willa brzmiały nadzwyczaj perwersyjnie, a w jego własnych jakoś normalnie. Prychnął i znów odwrócił się do kobiety z uroczym uśmiechem. – Bardzo miło poznać. Will tyle mi o pani mówił.

Will zmarszczył lekko brwi i za karę tak, by Betty nie widziała gdzie wędruje jego dłoń ścisnął go za pośladek.

– Cóż Will o tobie także... zapraszam do stołu... Will trzymaj ręce przy sobie, chociaż przy śniadaniu – pokręciła głową z dezaprobatą i zniknęła w kuchni. Na ustach Willa pojawił się lekki uśmiech.

Blondyn odwrócił się w jego stronę z lekkim uśmiechem.

– Jakoś nie wiem, czemu, ale twoje przedstawienie mnie Betty z tytułami wydało mi się nie na miejscu – zaśmiał się.

Oboje ze smakiem zaczęli pochłaniać to, co przygotowała dla nich kobieta. Ed po zjedzeniu dwóch bułek spojrzał na zegarek.

– Chyba powinienem gustownie zniknąć ze sceny – począł wstawać od stołu, lecz rozmyślił się odsuwając krzesło z Willem do tylu i usiadł na jego kolanach. Ucałował go w usta lekko i zabrał się do wstawania. – Do widzenia, Will.

– Odwiozę cię przecież – przytrzymał go jeszcze na swoich kolanach. – Poczekaj tylko dopiję kawę do końca – rzekł i chwycił za kubek upijając kilka łyków napoju. Blondyn zachichotał.

– Nie chcę cię kłopotać i szczerze ciężko mi się jest rozstać – zaśmiał się na własne słowa. Przybliżył twarz do twarzy Willa i polizał jego usta smakując kawę, którą mężczyzna pił.

– Edwardzie – zamruczał czując jego gorący język na własnych wargach, który zlizał pozostały na nich posmak kawy i odstawił kubek, po czym, zbliżył ich usta, do siebie a gdy Ed chciał go pocałować odsunął się i uśmiechnął cwanie. Jego oczy błysnęły. – Zobacz, co zrobiłeś – wziął jego dłoń i położył ją na swoim kroczu. Chciał udowodnić blondynowi jak na niego działa, by pamiętał o tym na przyszłość. Ed w swoich uroczych gestach był na tyle pociągający, że Will nie potrafił inaczej reagować.

– Hmm... Może coś da się z tym zrobić – mruknął z rumieńcami. To, co chciał zrobić było szalone i coś, co potrafił robić. Uśmiechnął się niewinnie i zsunął z kolan Willa i uklęknął z twarzą na poziomie jego krocza. Sięgnął dłonią do paska dresów i wsunął dłoń do środka.

– Ed...co ty – zapytał lekko zszokowany zachowaniem chłopaka, który rumienił się gdy tylko na niego popatrzył. Gdy poczuł jego ciepłą i delikatną dłoń na skórze, która w tym miejscu była bardzo wrażliwa jego źrenice lekko się rozszerzyły. Czy Ed właśnie... nie.. to chyba nie mogło się dziać.. przecież normalny Ed zrobiłby się za chwilę cały czerwony jak pomidor.

– Chcę pomóc, skoro to moja wina – powiedział zawstydzony i wyjął gorącego członka ze spodni dresowych. Sapnął oceniając rozmiar. Will był duży i to go w pewien sposób zachwyciło. W przyszłości będzie miał z nim wiele zabawy. Zaśmiał się do swoich myśli i rozszerzył kolana Willa tak szeroko by móc się umieścić między nimi. Znów wziął w dłoń męskość bruneta i przejechał wilgotnym językiem po całej jej długości. Po kilku takich liźnięciach nakierował członek do ust i objął ustami jego główkę.

Will sapnął, gdy poczuł na sobie język chłopaka. Dłonie wplótł w jego włosy by przez przypadek nie ściągnąć obrusu ze stołu i skierował na niego wzrok obserwując jak część jego członka ginie w ustach Eda. Sam widok był tak cholernie pociągający, że brunet musiał zdusić w sobie kolejny jęk. Miał tylko nadzieję, że Betty nie wpadnie do kuchni i nie zastanie ich podczas takiej zabawy. Obawiał się, że kobieta mogłaby go tym zawstydzać przy każdej okazji do końca życia. Oparł się wygodnie o oparcie krzesła i zacisnął mocniej dłonie na włosach blondyna. Chłopak zassał główkę członka Willa i zamruczał głęboko wprawiając narząd w jego ustach w drżenie. Językiem robił kółeczka wokół główki. Wziął członek głębiej w usta i zassał. Językiem pomagał sobie stymulować każdy element męskości. Części członka mężczyzny, którego nie mógł dosięgnąć ustami objął dłonią. Po zapoznaniu się z fakturą i smakiem narządu mężczyzny poruszył głową w górę i w dół. Czuł na swoich włosach dłonie Willa i był mu wdzięczny, że tylko je trzyma. Spojrzał w górę w oczy bruneta i uśmiechnął się gdy udało mu się złapać jego wzrok. A ten stęknął, gdy Ed zamruczał, co pogłębiło jego doznania.

– Jesteś cholernie nieprzyzwoity – wysapał, czując jak fala gorąca oblewa jego całe ciało. Każdy ruch warg chłopaka sprawiał, że przez niego całego przebiegały dreszcze rozkoszy. Gdy blondyn zaczął go pieścić jeszcze ręką odchylił głowę do tyłu urywając ich kontakt wzrokowy. Przełknął z trudem ślinę, a z jego lekko rozchylonych warg wydobył się chrapliwy jęk, świadczący o tym jak bardzo jest mu dobrze. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się znacznie szybciej, a oddech stał się płytszy.

– Od kogoś się uczę – wymruczał blondyn wypuszczając z ust członka z głośnym „pop”. Chwilę potem znów jego grzeszne usta wróciły na posterunek biorąc męskość w usta. Jego głowa ruszała się coraz szybciej by Will doszedł intensywnie i mocno. Sam zaczął odczuwać skutki zabawy, więc chciał to jak najszybciej zakończyć póki jeszcze nie był całkowicie twardy.

– Ed. – Dłonie bruneta zacisnęły się na włosach chłopaka znacznie mocniej. Przyjemność kumulująca się w jego członku coraz bardziej pragnęła się wydostać. Zamknął oczy i jęczał bezwstydnie nie przejmując się wcale tym, że ktoś mógłby to usłyszeć. Było mu dobrze, więc chciał to pokazać – Och Edward.... ja... – wiedział, że już jest na skraju. Czuł, że za chwilę dojdzie.

Ed zachwycony dźwiękami jakie Will wydawał, dzięki jego symulacji, zassał mocno członka przystojniaka czekając na finał. Czuł pod ustami drgania narządu i chętnie spijał kropelki cieczy, które wypływały z wrażliwej główki.

– Droga folna, moszesz dojść w moich utach – powiedział z ustami pełnymi męskości.

– Z p–przyjemnością – wysapał William czując jak nie może się już przed tym powstrzymać. Odchylił głowę do tyłu i doszedł w ustach Eda obficie, wydając z siebie ostatni przeciągły jęk. Wszystkie jego mięśnie się spięły, a oddech ciągle szybki powodował, że jego klatka piersiowa unosiła się w takim właśnie tempie. Przez chwilę mruczał jeszcze zadowolony z tego, że tak miło spędzili poranek. Spojrzał na chłopaka zamglonym i błogim wzrokiem. Ed przyjął wszystko co Will mu dał, a dał dużo. Gdy poczuł w ustach słonawą ciecz od razu ją przełknął z głębokim pomrukiem. Oblizał jeszcze teraz miękkiego członka i złożył delikatny pocałunek na jego czubku. Kilka kropel wymknęło się z jego ust. Oblizał się jeszcze, lecz nie zdołał wszystkiego zlizać.

– I po kłopocie – zachrypiał lekko i dopiero teraz, gdy było już po wszystkim zarumienił się malowniczo. – Było przyjemnie? – zapytał jeszcze patrząc na sapiącego i ciężko oddychającego bruneta. Był szczęśliwy, że to on sam doprowadził go do takiego stanu.

– Bardzo. Teraz będę musiał znów się przebrać – wciąż lekko dysząc przyciągnął go do siebie i delikatnie zlizał z okolic jego ust to, czego sam Ed nie dał rady. – Ty smakujesz znacznie lepiej – pocałował go delikatnie w usta czując na nich słonawy posmak, po czym wstał z krzesła i przez chwilę na niego patrzył, po czym uśmiechnął się nieznacznie. – Daj mi pięć minut i zaraz wracam. – Ciągle czując przyjemne odrętwienie wyszedł z kuchni i ruszył schodami do garderoby. Tam ściągnął z siebie poplamione dresy i wytarł się nimi, po czym wybrał podobne tyle że czarne i po chwili był już na dole.

– Możemy jechać Edwardzie nim się zapędzę i nie wypuszczę cię z mojej sypialni – jego usta lekko drgnęły, ale to w oczach widać najbardziej było jego uczucia. I w tej chwili to było pożądanie i radość. Blondyn wstał i ruszył w stronę bruneta. Uśmiechnął się jeszcze do niego i poszedł za nim w stronę wyjścia. Idąc za Willem rozglądał się i o mało, co nie przydzwoniłby w futrynę drzwi. Nie miał na sobie ani soczewek ani nie zabrał okularów. Widział dokładnie tylko z bliskiej odległości, lecz jak chciał spojrzeć z ukosa to nie był w stanie niczego dostrzec, więc nie dostrzegł futryny zanim się do niej nie odwrócił.

Will jeszcze lekko rozkojarzony wziął kluczyki do tego samego auta, którym wczoraj przywiózł Eda i otworzył je. Odezwał się dopiero wtedy, gdy wsiedli do środka, a on sam wycofał auto z garażu.

– Wybieram się na cały tydzień do Paryża, więc gdybyś chciał czegoś ode mnie będziesz musiał dzwonić – rzekł i wyjechał na ulicę kierując się w stronę domu Eda.

Szarooki przytaknął tylko w odpowiedzi i odwrócił głowę w stronę krajobrazu, którego wcale nie podziwiał. Zamyślił się co dalej. Był lekarzem i miał dużo obowiązków, lecz jakoś ostatnio centrum jego świata się zmieniło. Nie będzie wiedział Willa przez tydzień i możliwe, że już nigdy więcej. Bał się, że gdy mężczyzna wyjedzie to skusi się widokiem paryskich pięknych mężczyzn, którzy z chęcią oddadzą swoje ciała w ręce Willa. Wiedział, że jego strach jest irracjonalny, bo nie są przecież razem czy coś, ale jednak. Jego serce ściskało się boleśnie i o mało nie wydał okrzyku bólu. Uśmiechnął się gorzko do swoich myśli i westchnął. Will przez chwilę milczał. Czuł chęć wytłumaczenia się Edowi, w jakim celu tam jedzie. To dziwne, bo nigdy nikomu się nie tłumaczył, jednak wiedział, że blondyn zaczął się do niego przywiązywać i cholera Will też czuł coś takiego.

– Moja siostra tam mieszka – wyjaśnił zerkając na chwilę na chłopaka. – Od czasu do czasu odwiedzam ją tam no i robię większe zakupy do mojej garderoby – uśmiechnął się lekko, ale jakoś nie poczuł się lepiej. Wydawało mu się, że wiadomość o wyjeździe zmartwiła Eda, ale może tylko źle zinterpretował jego zachowanie. Zmarszczył lekko brwi zastanawiając się po cholerę w ogóle je analizował.

– Więc to tak? – zapytał ożywiony blondyn. Znając powód poczuł się lepiej, ale nadal nie wykluczało to, że ma okazję na szybkie numerki. – Więc masz rodzeństwo... starsza od ciebie czy młodsza? – był szczerze zainteresowany rodziną Willa. On sam nie miał rodzeństwa, więc był ciekawy.

– Starsza. O pięć lat. – Zastanowił się nad tym. – Nie czekaj... o sześć . Tak. Ma już swoją własną rodzinę. Dwie córki i jednego chłopca. Jak można mieć tyle dzieci? – pokręcił głową nie rozumiejąc swojej siostry, która wielokrotnie powtarzała, że małżeństwo bez dzieci to żadna rodzina. – Jej mąż pracuje w jakiejś firmie, która tworzy gry komputerowe. Poznała go na studiach, gdy przyjechał tu na wymianę – wyjaśnił zatrzymując się na światłach i całkowicie ignorując kobietę, która bezczelnie gapiła się na niego przechodząc na pasach

– Ja lubię dzieci, ale czyjeś – zaśmiał się cicho Ed. – Gdybym nie był gejem to i tak bym ich nie chciał mieć. Tylko bym je zaniedbywał. Praca lekarza jest pracą na pełny etat. Więc szczęśliwie dla mnie jestem, kim jestem. O ciążę się martwić nie muszę, ani swoją, ani partnera – zachichotał. – Ja nie mam rodzeństwa. Moja mama miała problemy z poczęciem dziecka. Po trzech poronieniach urodziłem się ja. Byłem niezwykłym dzieckiem, bo ponoć urodziłem się z białymi włosami. I po moich narodzinach mama już nigdy więcej nie zaszła w ciążę. Już nie mogła – powiedział konwersacyjnym tonem machając do patrzącej w ich stronę kobiety. Odwróciła się szybko speszona, na co Will się zaśmiał.

– Zawstydziłeś kobietę – pokręcił głową i gdy tylko światło się zmieniło ruszył wyprzedzając wszystkie samochody. – To jest plus bycia gejem... nie trzeba się martwić, że któraś strona wpadnie – pokręcił głową. – A dzieci... denerwują mnie... są wszędobylskie, wredne i głupie... póki się nie wyrobią są głupie – westchnął. – Wybacz za te słowa, ale zawszę mówię swoje zdanie – dodał nie chcąc by chłopak jakoś poczuł się urażony jego opinią

– Cóż każdy z nas kiedyś nim był. Nie przejmuj się. Dzieci są pocieszne, ale wychowanie ich jest ciężką pracą – odwrócił się w stronę Willa by móc mu się przyjrzeć. – Twoje dzieci by były pięknymi maluchami – zaśmiał się umyślnie robiąc mężczyźnie na złość. Z powrotem odwrócił się przed siebie. W samochodzie było dla niego zbyt nudno. Nie może dokuczać Willowi gdy prowadzi, więc zamilkł.

– Yhm... moje dzieci – pokręcił głową nie chcąc nawet sobie tego wyobrażać. Wjechał na ulicę, na której mieszkał Ed czując się trochę dziwnie, że niedługo przyjdzie czas rozstania. Mógłby mieć chłopaka ciągle przy sobie. Zatrzymał auto pod bramką Eda i spojrzał na niego.

– Jesteśmy na miejscu. Spędziłem z tobą naprawdę piękny wieczór.

– Tak, dla mnie to samo. Nie licząc moich napadów histerii i paniki. – Blondyn uśmiechnął się krzywo. – Będę tęsknił i życzę powodzenia na wycieczce – powiedział z czułym uśmiechem i złapał za klamkę drzwi z zamiarem otworzenia. – To do zobaczenia.

Will sięgnął za jego ramię i odwrócił go do siebie by zetknąć ich usta w pożegnalnym czułym pocałunku. Gdy odsunął się od niego uśmiechnął się lekko.

– Ja też będę tęsknił. Będę do ciebie dzwonił Edwardzie – poczochrał go po włosach i poklepał po plecach. Blondyn oblizał usta po pocałunku i złapał jeszcze dłoń Willa by ją delikatnie uścisnąć. Nie zwlekając dłuższej przełknął gulę, która utworzyła mu się w gardle i wyszedł za auta. Zamknął je posyłając jeszcze uśmiech w jego kierunku. Czekał w napięciu aż samochód ruszy. Will zjechał z chodnika i ostatni raz posłał uśmiech blondynowi, czując jakaś dziwną pustkę, gdy dotarła do niego świadomość, że nie będą się widzieć tyle czasu. Nacisnął pedał gazu by jak najszybciej odjechać nie chcąc się zbytnio rozczulić i zniknął skręcając w jedną z bocznych uliczek zawracając w stronę swojego domu.

Blondyn pomachał jeszcze odjeżdżającemu autu i zamarł z uniesioną dłonią. Stał tak chwilę i odwrócił się by wejść przez bramkę. Nie brał kluczy, więc musiał zadzwonić z prośbą o otworzenie. Otworzyła mu nieco zdziwiona matka, ale gdy tylko przekroczył próg wszystkie pytania ze strony matki nie miały znaczenia. Jego mina powiedziała wiele, był smutny i nagle poczuł się samotny. Z takim humorem wszedł po schodach i zniknął w pokoju.

6 komentarzy:

  1. Więcej chce więcej! Dlaczego nikt nie komentuje? To opowiadanie jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tego nie rozumiem. Dziewczyny prezentują wysoki poziom, a historia jest bardzo ciekawa, bo chce się więcej, więcej i więcej! Czekam na kolejną część :)

    //Mika

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    uroczo, słodko, jak widać Will chce być wsparciem dla Eda jak i Ed dla Willa, a to po śniadanku ed, nie spodziewałam się czegoś takiego, już czują pustkę...
    mam nadzieję, że nie zostaje to opowiadanie porzucone, i nowe rozdziały już niebawem będą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, cudownie, uroczo i słodko, widać że William chce być wsparciem dla Edwarda, jak i Ed chce też być dla Willa wsparciem, a to po śniadanku Ed... nie spodziewałam się czegoś takiego po Tobie ;) ledwo się rozstali, a już czują pustkę...
    mam nadzieję droga autorko, że nie zostaje to opowiadanie porzucone, i nowe rozdziały już niebawem będą... bo naprawdę mnie wyciągnęło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniale, cudownie, jak i uroczo i słodko, widać tutaj, że obaj chcą być tutaj wsparciem dla tej drugiej osoby, a to po śniadanku, cudowne Ed... nie spodziewałam się czegoś takiego po Tobie ;) ledwo się rozstali, a już czują pustkę...
    mam nadzieję drogie autorki, że nie zostaje to opowiadanie porzucone, i nowe rozdziały już nie bawem będą... bo to opowiadanie jest fantastyczne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, cudownie, obaj chcą być tutaj wsparciem dla tej drugiej osoby, to po śniadanku było cudowne, Edward nie spodziewałam się czegoś takiego po Tobie ;) no i pięknie ledwo się rozstali, a już czują pustkę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń